Taki tam artykulik ktory dzis lata po sieci
- Polscy turyści publikują w sieci zdjęcia paragonów grozy, a polscy kierowcy aut elektrycznych mają swoje faktury grozy - pisze w liście do naszej
motoryzacja.interia.pl
oczywiscie na zdjeciu wprowadzajacym sa, a jakze inaczej, Tesle ale z tresci wynika ze to nie o Tesli mowa
ciekawe ktore EV mu tak krwi napsulo
Krzysztof Suwart dementuje, jakoby on był autorem tego tekstu.
A poważniej: to
przykład dziadowskiej dziennikarsko roboty. Trudno mi uwierzyć w materiał, w którym autor maila sam z siebie nie chce podać marki samochodu i nazwy operatora stacji ładowania. Wiadomości, które przychodzą do redakcji Elektrowozu, zwykle
zaczynają się od sformułowania w rodzaju "Kupiłem Audi e-tron, miało być fajnie i ..." (parafraza).
Po iluś tam latach w roli redaktora klasyfikowałbym ten tekst jako co najmniej mocno wykreowany. Każdemu sensownemu dziennikarzowi powinno zapalić się żółte światełko ostrzegawcze, gdy ktoś na coś bardzo mocno narzeka, ale nie podaje, na czym opiera swoje doświadczenia (agencje PR robią takie podchody). Każdy sensowny dziennikarz powinien zapytać o to, co tenże człowiek kupił, żeby móc drążyć temat i dać czytelnikom konkretne ostrzeżenie przed konkretnymi sytuacjami (rzetelność dziennikarska).
Każdy sensowny dziennikarz powinien zauważyć, że ten materiał punkt po punkcie zbija pozytywne doświadczenia Czytelników Elektrowozu – i robi to bardzo skrupulatnie, momentalnie sprytnie wbijając szpileczki ("nawet do Chorwacji dojechali bez płacenia za ładowanie swoich aut, ale ja stwierdziłem, że bardziej sobie cenię zaoszczędzony czas niż pieniądze. Po prostu -
nie będę biedował" – podkreślenie moje).
W tym artykule wystarczy trochę przemodelować argumenty i można by taką mowę-trawę wycelować w PiS, Toyotę czy prezesa Orlenu – co tam nam akurat przeszkadza w biznesie. Myślę, że każdy z nas mógłby zmyślić podobny tekst na temat auta spalinowego.
Autorem materiału jest Marek Wicher, dla którego jest to... pierwszy artykuł w witrynie (poniżej).Jego wcześniejszy tekst
był podpisany jako materiał promocyjny, ogólnie wygląda na to, że on może i jeździ w rajdach w barwach Interii, ale
portal wstydził się go podpisywać.
Każda opinia jest ważna, te negatywne też są istotne. Jeśli jednak my, dziennikarze, zgodzimy się na wciskanie nam ogólnikowej mowy-trawy, to daleko nie zajedziemy.
Rolą dziennikarza jest wskazywać konkretne problemy i w miarę możliwości szukać rozwiązań.
