Kia e-Niro - test krotko-, I długodystansowy oraz rozważania o ładowarkach domowych.
Wstęp będzie długi i nudny, ale istotny 😉
Mam na imię Wojtek, i na codzień mieszkam i pracuje w Danii. Swojego e-niro w wersji Comfort 64 kWh (w Polsce pod nazwą XL) zakupiłem w styczniu tego roku. Z jakiego powodu? A to dlatego, że zakochałem się w... Skodzie Eniaq!!! Gdy tylko usłyszałem o tej elektrycznej Skodzie, to wiedziałem, że to idealne auto dla naszej 5-cio osobowej rodziny. Jednak mimo tego, że w niemal całej Europie Eniaq był już w sprzedaży, to niestety w Danii (z przyczyn podatkowo prawnych) nie była nawet znana orientacyjna cena tego auta. W międzyczasie żywot mojego spalinowego auta dobiegł końca, więc jeśli kiedykolwiek chciałbym mieć elektryka, to była ostatnia okazja. Wybór padł na e-Niro, z powodu "Najlepszego stosunku możliwości do ceny" (cytat z Elektrowozu 😉).
Pierwszym wyzwaniem, jakie należało podjąć, była kwestia ładowania - oczywistym rozwiązaniem wydawał się Wall-box, ale po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że przenośna ładowarka 11 kW w moim przypadku będzie zdecydowania bardziej praktyczna. Długo wahałem się którą wybrać,czy kierować się ceną (bo w końcu "prąd to prąd" ), czy jakością, czy popularnością poszczególnych modeli, czy odpornością na wodę, pył i uszkodzenia mechaniczne, czy też może decydująca ma być długość gwarancji oferowanej przez Producenta. Zacząłem wiec czytać w internecie opinie i komentarze, a tam wiadomo - ilu użytkowników, tyle poglądów... Aż w końcu natknąłem się na komentarz w stylu "Ludzie, opamiętajcie się! Doskonale wiecie, że bateria to najdroższa część samochodu elektrycznego, więc po co chcecie ryzykować jej uszkodzenie poprzez jakieś skoki napięcia i inne nieprzewidziane rzeczy używając najtańszych i niesprawdzonych ładowarek produkowanych najprawdopodobniej gdzieś w Chinach?!? " - I to mi dało do myślenia, wobec czego zdecydowałem się na austriackie NRG kick - z 3 końcówkami : CEE, jakąś niebieska na 3 bolce, oraz na zwykle 230V..
Przez pierwsze pół roku moja e-niro była eksploatowana wyłącznie na krótkich dystansach (głównie przez pandemię), czyli dom-praca-zakupy-krótkie wycieczki; max 200-300 km jednorazowo. W tym okresie zostało przejechane ok 7000 km, a koszt tego wyniósł... 0 zł, gdyż auto było ładowane w moim miejscu pracy, m. in. dzięki przenośnej ładowarce, o której tak bardzo rozpisałem się powyżej...
W lipcu rozpoczął się sezon urlopowy, a wraz z nim pierwszy test e-niro na dłuższym dystansie, czyli trasa Dania - Niemcy - Polska - ok. 1000 km.
Przygotowania nie wyglądały zbyt okazale, gdyż jedyne co zrobiłem, to wymontowałem z podłogi w bagażniku wszystkie plastiki i styropiany, tym samym zwiększając jego pojemność o ok. 3 torby (bez przeliczania na litry - jak wspomniałem w nagłówku - ocena subiektywna), uzbroiłem się w kartę Kia Charge z pakietem Ionity (1,25 zł /kWh) oraz kilka aplikacji w telefonie.
W planach były 2 ładowania w Niemczech i jedno w Polsce, ale jadąc z dziećmi, przystanków było oczywiście więcej, które również były wykorzystywane do uzupełniania energii.
A oto wnioski, które wyciągnąłem z trasy w obu kierunkach:
- nie jest to idealne auto na dłuższe trasy dla 5-cio osobowej rodziny, że względu na niewystarczającą przestrzeń bagażową (ale powykrecanie plastików i styropianów ratuje sytuację), a także fabrycznie montowane tylko 2 uchwyty Isofix ; 3 foteliki od biedy zmieszczą się ale wówczas należy je przypiąć standardowymi pasami bezpieczeństwa.
-sieć Ionity nie jest idealna, również zdarzają się niedziałające ładowarki, np. raz po podłączeniu ładowarka nawiązała połączenie z autem, i na jej ekranie pojawił się komunikat o stanie naładowania baterii w samochodzie, ale proces ładowania nie rozpoczął się, pomimo kilku prób i musiałem skorzystać z ładowarki obok, gdzie wszystko przebiegło bezproblemowo ;
Innym razem natomiast, po przekroczeniu 80% pojemności baterii, nie udało się z kolei zatrzymać ładowania, ani za pomocą przycisku "Stop", ani za pomocą przycisku w aucie - dopiero po ręcznymi ustawieniu limitu ładowania w samochodzie na 90% proces ładowania został zakończony przez samochód, blokada zwolniła się, i można było odłączyć kabel
- na dłuższe, częste, regularne trasylepszym rozwiązaniem są elektryki owyzej 80kWh, ale ich cena przeważnie stanowi dwukrotność ceny e-Niro...
- czy kilkunastominutowe postoje co 2,5 - 3 godz to problem? Dla mnie nie - jako nałogowy palacz z zamiłowania, gdy jeździłem tą samą trasą dieslem, również robiłem postoje w podobnych odstępach czasowych na fajkę i rozprostowanie kolan. Sądzę, że rodzice małych dzieci robią pauzy na toaletę /przewinięcie/karmienie również co jakiś czas. Właściciele psow/kotów /innych zwierząt podobnie. Więc nie odczułem zbytnio czasowej różnicy pomiędzy dieslem a elektrykiem - przypomnę, że nie miałem dla elektryka żadnej ulgi i utrzymywałem średnią prędkość 130 km/h i niecałe 1000 km udało się pokonać w 12 godzin.
O kosztach tej wycieczki mogę napisać w późniejszym czasie, gdy przyjdą rachunki i wszystko spokojnie usiądę i policzę 😉
Podsumowanie : czy Kia e-niro jest dla każdego? Owszem!!! 😀
Wstęp będzie długi i nudny, ale istotny 😉
Mam na imię Wojtek, i na codzień mieszkam i pracuje w Danii. Swojego e-niro w wersji Comfort 64 kWh (w Polsce pod nazwą XL) zakupiłem w styczniu tego roku. Z jakiego powodu? A to dlatego, że zakochałem się w... Skodzie Eniaq!!! Gdy tylko usłyszałem o tej elektrycznej Skodzie, to wiedziałem, że to idealne auto dla naszej 5-cio osobowej rodziny. Jednak mimo tego, że w niemal całej Europie Eniaq był już w sprzedaży, to niestety w Danii (z przyczyn podatkowo prawnych) nie była nawet znana orientacyjna cena tego auta. W międzyczasie żywot mojego spalinowego auta dobiegł końca, więc jeśli kiedykolwiek chciałbym mieć elektryka, to była ostatnia okazja. Wybór padł na e-Niro, z powodu "Najlepszego stosunku możliwości do ceny" (cytat z Elektrowozu 😉).
Pierwszym wyzwaniem, jakie należało podjąć, była kwestia ładowania - oczywistym rozwiązaniem wydawał się Wall-box, ale po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że przenośna ładowarka 11 kW w moim przypadku będzie zdecydowania bardziej praktyczna. Długo wahałem się którą wybrać,czy kierować się ceną (bo w końcu "prąd to prąd" ), czy jakością, czy popularnością poszczególnych modeli, czy odpornością na wodę, pył i uszkodzenia mechaniczne, czy też może decydująca ma być długość gwarancji oferowanej przez Producenta. Zacząłem wiec czytać w internecie opinie i komentarze, a tam wiadomo - ilu użytkowników, tyle poglądów... Aż w końcu natknąłem się na komentarz w stylu "Ludzie, opamiętajcie się! Doskonale wiecie, że bateria to najdroższa część samochodu elektrycznego, więc po co chcecie ryzykować jej uszkodzenie poprzez jakieś skoki napięcia i inne nieprzewidziane rzeczy używając najtańszych i niesprawdzonych ładowarek produkowanych najprawdopodobniej gdzieś w Chinach?!? " - I to mi dało do myślenia, wobec czego zdecydowałem się na austriackie NRG kick - z 3 końcówkami : CEE, jakąś niebieska na 3 bolce, oraz na zwykle 230V..
Przez pierwsze pół roku moja e-niro była eksploatowana wyłącznie na krótkich dystansach (głównie przez pandemię), czyli dom-praca-zakupy-krótkie wycieczki; max 200-300 km jednorazowo. W tym okresie zostało przejechane ok 7000 km, a koszt tego wyniósł... 0 zł, gdyż auto było ładowane w moim miejscu pracy, m. in. dzięki przenośnej ładowarce, o której tak bardzo rozpisałem się powyżej...
W lipcu rozpoczął się sezon urlopowy, a wraz z nim pierwszy test e-niro na dłuższym dystansie, czyli trasa Dania - Niemcy - Polska - ok. 1000 km.
Przygotowania nie wyglądały zbyt okazale, gdyż jedyne co zrobiłem, to wymontowałem z podłogi w bagażniku wszystkie plastiki i styropiany, tym samym zwiększając jego pojemność o ok. 3 torby (bez przeliczania na litry - jak wspomniałem w nagłówku - ocena subiektywna), uzbroiłem się w kartę Kia Charge z pakietem Ionity (1,25 zł /kWh) oraz kilka aplikacji w telefonie.
W planach były 2 ładowania w Niemczech i jedno w Polsce, ale jadąc z dziećmi, przystanków było oczywiście więcej, które również były wykorzystywane do uzupełniania energii.
A oto wnioski, które wyciągnąłem z trasy w obu kierunkach:
- nie jest to idealne auto na dłuższe trasy dla 5-cio osobowej rodziny, że względu na niewystarczającą przestrzeń bagażową (ale powykrecanie plastików i styropianów ratuje sytuację), a także fabrycznie montowane tylko 2 uchwyty Isofix ; 3 foteliki od biedy zmieszczą się ale wówczas należy je przypiąć standardowymi pasami bezpieczeństwa.
-sieć Ionity nie jest idealna, również zdarzają się niedziałające ładowarki, np. raz po podłączeniu ładowarka nawiązała połączenie z autem, i na jej ekranie pojawił się komunikat o stanie naładowania baterii w samochodzie, ale proces ładowania nie rozpoczął się, pomimo kilku prób i musiałem skorzystać z ładowarki obok, gdzie wszystko przebiegło bezproblemowo ;
Innym razem natomiast, po przekroczeniu 80% pojemności baterii, nie udało się z kolei zatrzymać ładowania, ani za pomocą przycisku "Stop", ani za pomocą przycisku w aucie - dopiero po ręcznymi ustawieniu limitu ładowania w samochodzie na 90% proces ładowania został zakończony przez samochód, blokada zwolniła się, i można było odłączyć kabel
- na dłuższe, częste, regularne trasylepszym rozwiązaniem są elektryki owyzej 80kWh, ale ich cena przeważnie stanowi dwukrotność ceny e-Niro...
- czy kilkunastominutowe postoje co 2,5 - 3 godz to problem? Dla mnie nie - jako nałogowy palacz z zamiłowania, gdy jeździłem tą samą trasą dieslem, również robiłem postoje w podobnych odstępach czasowych na fajkę i rozprostowanie kolan. Sądzę, że rodzice małych dzieci robią pauzy na toaletę /przewinięcie/karmienie również co jakiś czas. Właściciele psow/kotów /innych zwierząt podobnie. Więc nie odczułem zbytnio czasowej różnicy pomiędzy dieslem a elektrykiem - przypomnę, że nie miałem dla elektryka żadnej ulgi i utrzymywałem średnią prędkość 130 km/h i niecałe 1000 km udało się pokonać w 12 godzin.
O kosztach tej wycieczki mogę napisać w późniejszym czasie, gdy przyjdą rachunki i wszystko spokojnie usiądę i policzę 😉
Podsumowanie : czy Kia e-niro jest dla każdego? Owszem!!! 😀