Miałem też Poloneza, Malucha - motoryzacyjnie wspomnienia raczej kiepskie. Oczywiście byłem młody, więc było super mieć czym się przemieszczać, ale tandeta to była niesamowita - Polonez psuł się na potęgę, żeby odpalił po 3-ch dniach postoju trzeba było wlewać paliwo do gaźnika, bo "spływało" (?), mieliśmy zamontowany motylek zamiast śruby, dla wygody. Padał moduł "wysokiego napięcia" (zawsze woziliśmy zapasowy, padł z 6-7 razy). Maluch prostszy konstrukcyjnie, ale popsuł mi się ze 3 razy w trasie (a robiłem ich bardzo niewiele), nie byłem w stanie sam naprawić, więc powrót PKSem, a auto zostawało "u Zenka" na wsi, żeby naprawili...
Wracając to Tesli - tu działa to lepiej i mamy assistance
