Widzę, że ktoś już temat do właściwego działu przeniósł
Ja już trochę pisałem na ten temat
tutaj, kiedy żonie zakupiłem elektrycznego trekkingowca. A ja się przez zimę zastanawiałem co kupić dla siebie. Żaden ze mnie kolarz bo na rowerze (własnym) to ja ostatni raz jeździłem ponad 30 lat temu, choć od czasu do czasu podbierałem mojemu młodszemu prostego marketowego analogowego MTB.
Myślałem nad nowym
Whyte Kado S z nowym silnikiem Bosch Performance CX 5 Gen, brałem też pod uwagę przecenione Spece Turbo Levo Gen 3 (bo ukazał się nowy Levo Gen 4 z nowym silnikiem Boscha), a największe zamieszanie w głowie zrobił mi
Amflow PL na silniku DJI Avinox (czyli Chińczyk) tyle że był ponad kompletny max czyli 5k GBP jaki sobie wyznaczyłem.
Ale najlepiej mi podchodził
Vitus e-Mythique LT bo w UK został oceniony jako 'bargain of the year 2024' biorąc pod uwagę jak jeździ i co daje za swoją cenę. Była by też unifikacja bo jest napędzany chińskim silnikiem marki Bafang (nawet z większą ilością niutków niż ww. bajki z Boschem), a silnik tej marki ma żona w swoim trekkingowcu. Chiński napęd wcale mnie nie odstraszał, bo Bafang ma już uznaną renomę, umożliwia spore grzebanie w silniku i jego parametrach, a grzebanie w jakimś Boschu, Shimano czy Brose skończyłoby się utratą gwarancji i dziurą w portfelu. A części do Bafanga są np. na Ali. Reszta osprzętu była renomowana więc tu potencjalnego bólu nie było.
Któryś z ww. eMTB miałem zakupić w programie 'Cycle to Work' w którym pracodawca daje mi na niego voucher do sklepu rowerowego, a później spłacam go w pracy przez 12 miesięcy z mojej pensji brutto. To pozwala mi zaoszczędzić ok 35% wyjściowej ceny. Czyli takie raty 0% na 12 miesięcy z promocją 35%
Tylko cały czas chodziła mi po głowie myśl, że takie 4000 czy 5000 'elżbietek' to w cholerę kasy jak na wciąż rower (nawet jak wyjdzie w rozrachunku 35% taniej). I wtedy jeden z forumowiczów angielskiego forum o eMTB wrzucił ogłoszenie sprzedaży rocznego
Vitus e-Mythique LT w najtańszej wersji VR. Za 1500 GBP stałem się więc właścicielem roweru z silnikiem Bafang M510 o mocy 250W i momencie 95Nm z wyjmowaną baterią 630Wh i zawiechą o skoku 160mm (o czym dalej). Oryginalny właściciel w cenie dodał mi parę zapasowych części, które dokupił do silnika oraz zapasowy sterownik / wyświetlacz. Wymienił też napęd z 10-biegowego na 11-biegowy SRAM GX oraz opony na sensowniejsze Schwalbe z przeróbką na bezdętkowe. Najważniejsze jednak, że dodał mi programator K1 Flash, którym mogę (prawie) dowolnie zmieniać parametry silnika, także zabawa z silnikiem i jego ewentualna naprawa jest potencjalnie możliwa w warunkach domowego garażu. Rower ma oczywiście apkę, którą da się 'w locie' zmienić podstawowe parametry oraz zobaczyć stan baterii w całkiem niezłych detalach.
Po pierwszych jazdach okazało się, że nie za bardzo jestem kompatybilny

z amortyzatorem przednim SR Suntour Zeron36 (nie mogłem go zestroić pod siebie i pracował tragicznie) i na jego miejsce zakupiłem (za dobrą cenę w promocji) widelec Fox 38 Performance o ciutkę większym skoku bo 170mm w wersji już fabrycznie zestrojonej pod cięższego eMTB. Rower właśnie dzisiaj przeszedł przegląd bez zarzutu w moim LBS (Local Bike Shop) gdzie założyli mu zakupiony wyżej widelec (i przy okazji nowe łożyska główki ramy) oraz nowy łańcuch. Czekam więc na weekend aby gdzieś wyskoczyć i sprawdzić jak nowy amor z przodu daje radę. Fotki poniżej jeszcze ze starą zawiechą z przodu.
Tak jak
@KrzyCh mam CRFkę (tyle że 1000L w DCT), ale Hondą niewiele przejechałem w ostatnich latach (ostatni rok to tylko chyba na przegląd / badanie techniczne), więc może się też okazać, że przy jeździe na rowerze, motocykl pójdzie na sprzedaż. Inna sprawa to, że jazda off-road na motocyklu jest coraz bardziej problematyczna (nie wszędzie da się wjechać), a i ja coraz starszy. Za to rowerem 'ze wspomaganiem' wjeżdżałem już w takie miejsca że na moto bym nie dał rady

.
Nie ma w moim rejonie żadnych gór (trzeba by się wybrać do Walii lub Szkocji), jest za to sporo całkiem niezłych pagórków. Ale jako nowicjusz na razie uskuteczniam jazdy typu XC (cross country) z najdłuższą do tej pory na 44 mile (czyli 70km). I musze przyznać, że jest super

i jeszcze (po ciutke ponad pół wieku życia na tej planecie) daję nieźle radę (a były obawy

).

