Problem polega na tym, że jak sprzedajesz auto warte 123K jako osoba fizyczna to dostajesz te 123K na rękę.
Jak sprzedajesz jako firma to defacto dostajesz 100K - 23K i tak musisz zaraz oddać. Zwykle firmy działają na kwotach netto i VAT dla nich jest przeźroczysty, płaci go końcowy odbiorca defacto, jednak tutaj nie możesz odliczyć 50% VAT więc tak naprawdę to masz 123K - 23K - 11.5K (nieodliczonego VATU) czyli jesteś te 11.5K w plecy.
O ile zaplate podatku dochodowego uważam za uczciwe, to dymanie na VAT już nie. I niech się nie dziwią że wszyscy szukają optymalizacji.
Ciekawe czy fakturę wykupów będzie trzeba wrzucić w KPiR albo czy będzie można wycofać takie auto z działalności. Wtedy wystarczy ze zaksięgujesz przychód ze sprzedaży auta (na potrzeby PIT) ale nie ma już tematu VATu.
JDG jest "zwykłą firmą". Trzeba do tego przywyknąć.
Co do możliwości odliczenia 50 % VAT-u to w spółkach prawa handlowego jest identycznie. Auto do celów tylko służbowych 100%, ale wtedy np. handlowiec już nie jeździ nim do domu tylko zostawia na parkingu firmy. I nikt się nie wychyla, szczególnie w korporacjach.
Jeszcze raz, nie cieszę się z tego żę teraz będziemy mieć "gorzej" niż pozostałe podmioty które miały tak od lat.
Ale chociaż w tym przypadki co nieco rozumiem intencje.
Ale odchodzimy zbyt mocno od wątku który jest znacznie bardziej przyjemny.