Coś w nich pękło w Astarze, jak napisałem, że mam całe mnóstwo - i oni również - dowodów z ASO i samej Astary (pewnie dzisiaj przeglądali: kierownik swoje smsy, a Astara swoje własne maile do mnie), że wymieniono baterię. No i gwarancji też wspomniałem, o czym wyżej pisaliśmy.

Gwarancji zaprzeczają - bo co mogą innego zrobić?

- ale kwestia wpisu tej "oczywistej oczywistości", czyli że wymieniono baterię: zmiękli. Jednak wpiszą, ale.... w książeczkę gwarancyjną, którą mam - uwaga! - sam dostarczyć do ASO w stolicy. Na przykład kurierem.
Opisałem, że chyba im się pinkle w głowie poprzestawiały (no, trochę ładniej

), że - po pierwsze - książkę dealer miał w swojej dyspozycji przez ostatnie blisko 3 miesiące (to tylko ostatnia wizyta).
Po drugie - jak się książka zgubi w niezaufanej firmie - to będzie mega problem, bo ta książka w dobie (nie)cyfryzacji Nissana jest jak święty Graal dla każdego właściciela.
Po trzecie - dlaczego ja mam znowu ponosić koszty wysyłki?
Po czwarte wreszcie.... - dlaczego u licha nie mogą tego samego napisać na czystej kartce i mi wysłać? Hę....?
Załączyłem też piękne zdjęcie/zrzut z filmu, jakich mam setki od nich z wewnątrz serwisu, bo widzę, że myślą, że - skoro oni kłamią, to - kłamią wszyscy. Bo sobie przednią odłączyli, cwaniaki (ale takie ułomne cwaniaki), ale o tylnej - zawsze zapominali. A kamera ma niezależne zasilanie
EDIT:
W sumie jaja jak berety, mieliście dużo racji - trzy kwestie:
1) Na wymienione baterie leci równolegle: nowa rękojmia oraz nowa gwarancja o tym samym kształcie co poprzednia czyli 5 lat/100.000 km. Potwierdzone u prawników bezpośrednio. To tłumaczy, czemu Astara nie chciała wystawić "glejtu".
2) Jak się okazuje w książce serwisowej auta (tam gdzie przeglądy się wbija) - a ja o tym kompletnie zapomniałem - są dedykowane miejsca, tabele, na okoliczność wymiany czy to pojedynczych modułów czy to całej baterii.
3) I teraz jaja jak berety - Telenoweli odcinek 3312:
Przyciśnięta do ściany Astara zmieniła "ostateczne" stanowisko, że "nie ma możliwości wystawienia zaświadczenia na "Proszę wysłać kurierem książkę serwisową do ASO do stolicy na własny koszt".
Odpisałem, że sobie w kulki lecą jawnie, bo - poza kwestią (znowu) ponoszenia przeze mnie kosztów, to:
--> Książka była w posiadaniu ASO w stolicy przez łącznie ok. 4 miesiące, a ostatnio przez blisko 3 miesiące w sposób ciągły. Mogli wpisać. (tak, wiem - powtarzam się, ale wolę chronologicznie

)
--> Dlaczego ja mam ponosić koszty, a co najważniejsze w tej całej sprawie....
--> W Nissanie w dobie (nie)cyfryzacji Astary ta książka jest jak prawie Święty Graal, jak pisałem, to ja im nie ufam.
A więc... - uwaga:
1) Książkę komisyjnie i protokolarnie zdałem w swoim ASO.
2) Potem jedzie zaklajstrowana do oddziału tegoż ASO do stolicy - tak się składa, że w okolice Ząbek i Tesli

3) Potem pracownik Astary ją odbierze i...
4) Przewiezie z północy na południe stolicy - celem dokonania wpisu.
No i potem - z powrotem tę samą trasą.
No i powiedzcie, że Nissan i Astara nie są mistrzami w stwarzaniu problemu, które nie istnieje, którego nie ma - ale potem urasta do ogromnych rozmiarów.