Minął pierwszy tydzień eksploatacji mojego Soula (wersja 64 kWh, oczywiście w jedynym słusznym tj. oczojebnym kolorze).
Ponudzę wiec trochę o perypetiach z jego zakupem, może moje przemyślenia komuś pomogą.
Kupowałem go przez rok - nawet sprzedawca się śmiał, że tak długo to jeszcze nikomu auta nie sprzedawał.
Najpierw były jazdy próbne, również takie dłuższe, na kilkaset kilometrów - już wtedy wiedziałem, że wersja 64 kWh ma wszystko czego potrzebuję, i to już w standardzie.
Wiedziałem tez jakie ma zużycie, jak przyspiesza, jak wygląda pakowność i gabaryty auta.
Że jest skrojone pod moje potrzeby - w miarę małe na zewnątrz i ogromne w środku (porównywałem do Zoe które posiadałem, Mazdy MX30 i Niro - od wszystkich jest przestronniejsze).
Niestety, rok temu na przeszkodzie stanęło kilka rzeczy.
1. dopłata mogła być tylko do wersji z mniejszą baterią i to z cenowej promocji.
Nawet byłem skłonny to przeboleć, byle tylko mieć to auto, wpłaciłem zaliczkę i okazało się, ze nawet z promocją nie dam rady zmieścić się w 125 tys
Zaliczka została wycofana i plany zmienione.
2. na przełomie roku Kia wprowadziła promocje cenowe na wyprzedaż rocznika i auto zaczęło się mieścić w 125 tys.
Znowu jazdy próbne tym razem egzemplarzem z mniejszą baterią, rezerwacja auta i nawet sprzedałem Zoe (ze stratą - nie było popytu na ten model totalnie).
To mi dało trochę do myślenia, bo Soul nie podoba się każdemu (mocno eufemistycznie pisząc) - a co będzie jak za kilka lat sytuacja się powtórzy?
Do tego zbiegło się to w czasie z wprowadzeniem opłat na ładowarkach przez Orlen, gdzie wcześniej regularnie ładowałem Zoe.
A to oznaczało, że ekonomicznie Soul z mniejszą baterią był fatalnym wyborem - bo w eksploatacji był o połowę droższy niż ładowane tylko z AC Zoe, na prądzie z domu nie dało się dojechać w żadne sensowne miejsce (zasięg na trasie po ekspresówkach to 200 km), więc o obniżeniu kosztów nie było mowy.
To wszystko naraz skłoniło mnie do rezygnacji z zakupu wersji 39 kWh, stwierdziłem że kupię tylko z większą baterią.
A że przy okazji okazało się, że używane Toyoty schodzą na pniu, potestowałem kilka hybryd, zarówno hev jak i phev i wybrałem dwuletniego C-HR w fajnej wersji Neon Lime (okazało się, że zimą taki hev i tak pali mniej benzyny, niż ładowany z gniazdka phev, dostępny w tych przedziałach cenowych).
Dołożyłem lpg i dzięki temu mogłem jeździć w trasie o połowę taniej niż Soulem 39 kWh (palił 6-7l lpg).
Pojeździłem, zaliczyłem wycieczkę wakacyjną do Chorwacji i Włoch, na trasie auto jeździło całkiem fajnie, jeśli nie liczyć gór, gdzie słaby benzyniak nie dawał rady, a tempomat nie odzyskiwał energii na zjazdach).
Tyle że bateria kończyła się po kilku przyciśnięciach gazu, a co gorsze tryb elektryczny był wyłączany przy każdym przyspieszaniu praktycznie, a wycie benzyniaka połączonego ze skrzynią CVT nie było zbyt miłe - do takiej skrzyni potrzeba ze 200 km minimum, wtedy nie robi problemów.
Trochę temat załatwiłem, kupując na miasto elektrycznego Smarta.
No ale weszły dopłaty z dużo większym limitem cenowym, w wyższej kwocie, zależnej tylko od przebiegu (który i tak robię), do tego dla firm, czyli z możliwością odliczenia części vat.
A to oznaczało że mogłem mieć np. Soula 64 realnie w tej samej cenie co wersję 39 rok wcześniej.
Żal było nie skorzystać.
Zwłaszcza że międzyczasie lpg podrożał o 70%, więc kosztowo zaczęło się to zrównywać z eksploatacją (oszczędnego) ev.
Tyle że fajnych elektryków na rynku pojawiło się więcej przez ten rok.
Po wpisach na forum o rewelacyjnych cenach wynajmu początkowo uderzyłem do Arvala po Citroena eC4 - ale już się im skończyły, więc wybór padł na kolejne auto w super ofercie cenowej.
Czyli Ioniqa5 w wersji RWD, z ratą na poziomie 1600 zł netto, przy przebiegach rzędu 20 kkm rocznie.
Analiza zrobiona, auto zarezerwowane, nawet udało się trafić w fajnym, niebieskim kolorze, C-HR sprzedany (tak jak zaplanowano, bez strat finansowych).
No ale w miedzyczasie Bjorn musiał nakombinować - z jego testów wychodziło ogromne spalanie tego modelu przy prędkościach innych niż miejskie.
Poczekałem aż Ioniq pojawi się w testach - i niestety już pierwsza przejażdżka potwierdziła ten problem.
Przy prędkościach rzędu 120 km/h zużycie oscylowało koło 30 kWh, a że ruch był spory i nie dało się ciągle tak jechać, to średnio spalił 25 kWh.
Co oznaczało, że nawet w mieście raczej bym obserwował zużycie rzędu 20+, a nie z jedynką z przodu.
Koszty eksploatacji w ten sposób szybowały w kosmos, zwłaszcza gdyby chcieć szybko (tzn. na Ionity) uzupełniać tą energię w trasie, a zasięg drastycznie malał, czyli też zapas prądu wywieziony z domu, przestał wystarczać na przykład na dojazd z Poznania nad morze, albo nad ciepłe wody w Uniejowie i z powrotem.
Uznałem więc, że pomysł z Soulem z dużą baterią będzie lepszy, bo auto jest oszczędniejsze, więc zasięg realny ma większy.
A że ostała się w kraju jedna sztuka w wersji M (plus pakiet zima i navi), no to szybka decyzja, sprzedąz - i auto przyjechało do Poznania.
Pozostała kwestia finansowania pod dopłaty.
Na Soula oferta wynajmu w Arvalu nie była aż tak atrakcyjna, bo rata miała wynosić tyle samo, co za droższego o połowę Ioniqa.
Leasing od Kia był na 1%, ale tylko w teorii, bo BNP nie ogarnął dopłat na czas i oczekiwanie mogło się przeciągnąć na kilka miesięcy.
Z kolei kredyt 50/50, też na 0% nie dało się wziąć na spółkę.
Pozostał limit w koncie, a że akurat bank miał promocję i udzielił go bez prowizji, to nie było się nad czym zastanawiać, no i zakup wyszedł za własne środki.
Od tygodnia jeżdżę, zrobione już 900 km i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, ze wybór był dobry.
Auto mi pasuje jak mało które, jest wysokie, więc świetnie się wsiada i ma znakomitą widoczność.
Na mieście nie sprawia problemów, bo jest dość krótkie, 200 KM zapewnia wystarczającą przewagę gdziekolwiek trzeba ostro przyspieszyć, miejsca w środku jest dużo, nawet w porównaniu do niby dłuższego o 20 cm C-HR.
Dzięki kolorowi widać z go na parkingu z daleka, bagażnik na zakupy wystarcza w zupełności, a na dalsze podróże co najwyżej obniży się mu podłogę, ew. zapakuje po dach.
Z racji pudełkowatego kształtu, bez ściętego tyłu jest to możliwe.
Muszę tylko jeszcze dołożyć gniazdko zapalniczki w bagażniku pod lodówkę turystyczną, bo kabel Type2 którego Kia w std nie daje, już udało się tanio wyrwać na allegro, podobnie jak zaaplikować niedrogo ceramikę na lakier.
Teraz czekam tylko na więcej ładowarek i wybudowanie S-11 nad morze, środek transportu już jest przygotowany. ;-)
Ponudzę wiec trochę o perypetiach z jego zakupem, może moje przemyślenia komuś pomogą.
Kupowałem go przez rok - nawet sprzedawca się śmiał, że tak długo to jeszcze nikomu auta nie sprzedawał.
Najpierw były jazdy próbne, również takie dłuższe, na kilkaset kilometrów - już wtedy wiedziałem, że wersja 64 kWh ma wszystko czego potrzebuję, i to już w standardzie.
Wiedziałem tez jakie ma zużycie, jak przyspiesza, jak wygląda pakowność i gabaryty auta.
Że jest skrojone pod moje potrzeby - w miarę małe na zewnątrz i ogromne w środku (porównywałem do Zoe które posiadałem, Mazdy MX30 i Niro - od wszystkich jest przestronniejsze).
Niestety, rok temu na przeszkodzie stanęło kilka rzeczy.
1. dopłata mogła być tylko do wersji z mniejszą baterią i to z cenowej promocji.
Nawet byłem skłonny to przeboleć, byle tylko mieć to auto, wpłaciłem zaliczkę i okazało się, ze nawet z promocją nie dam rady zmieścić się w 125 tys
Zaliczka została wycofana i plany zmienione.
2. na przełomie roku Kia wprowadziła promocje cenowe na wyprzedaż rocznika i auto zaczęło się mieścić w 125 tys.
Znowu jazdy próbne tym razem egzemplarzem z mniejszą baterią, rezerwacja auta i nawet sprzedałem Zoe (ze stratą - nie było popytu na ten model totalnie).
To mi dało trochę do myślenia, bo Soul nie podoba się każdemu (mocno eufemistycznie pisząc) - a co będzie jak za kilka lat sytuacja się powtórzy?
Do tego zbiegło się to w czasie z wprowadzeniem opłat na ładowarkach przez Orlen, gdzie wcześniej regularnie ładowałem Zoe.
A to oznaczało, że ekonomicznie Soul z mniejszą baterią był fatalnym wyborem - bo w eksploatacji był o połowę droższy niż ładowane tylko z AC Zoe, na prądzie z domu nie dało się dojechać w żadne sensowne miejsce (zasięg na trasie po ekspresówkach to 200 km), więc o obniżeniu kosztów nie było mowy.
To wszystko naraz skłoniło mnie do rezygnacji z zakupu wersji 39 kWh, stwierdziłem że kupię tylko z większą baterią.
A że przy okazji okazało się, że używane Toyoty schodzą na pniu, potestowałem kilka hybryd, zarówno hev jak i phev i wybrałem dwuletniego C-HR w fajnej wersji Neon Lime (okazało się, że zimą taki hev i tak pali mniej benzyny, niż ładowany z gniazdka phev, dostępny w tych przedziałach cenowych).
Dołożyłem lpg i dzięki temu mogłem jeździć w trasie o połowę taniej niż Soulem 39 kWh (palił 6-7l lpg).
Pojeździłem, zaliczyłem wycieczkę wakacyjną do Chorwacji i Włoch, na trasie auto jeździło całkiem fajnie, jeśli nie liczyć gór, gdzie słaby benzyniak nie dawał rady, a tempomat nie odzyskiwał energii na zjazdach).
Tyle że bateria kończyła się po kilku przyciśnięciach gazu, a co gorsze tryb elektryczny był wyłączany przy każdym przyspieszaniu praktycznie, a wycie benzyniaka połączonego ze skrzynią CVT nie było zbyt miłe - do takiej skrzyni potrzeba ze 200 km minimum, wtedy nie robi problemów.
Trochę temat załatwiłem, kupując na miasto elektrycznego Smarta.
No ale weszły dopłaty z dużo większym limitem cenowym, w wyższej kwocie, zależnej tylko od przebiegu (który i tak robię), do tego dla firm, czyli z możliwością odliczenia części vat.
A to oznaczało że mogłem mieć np. Soula 64 realnie w tej samej cenie co wersję 39 rok wcześniej.
Żal było nie skorzystać.
Zwłaszcza że międzyczasie lpg podrożał o 70%, więc kosztowo zaczęło się to zrównywać z eksploatacją (oszczędnego) ev.
Tyle że fajnych elektryków na rynku pojawiło się więcej przez ten rok.
Po wpisach na forum o rewelacyjnych cenach wynajmu początkowo uderzyłem do Arvala po Citroena eC4 - ale już się im skończyły, więc wybór padł na kolejne auto w super ofercie cenowej.
Czyli Ioniqa5 w wersji RWD, z ratą na poziomie 1600 zł netto, przy przebiegach rzędu 20 kkm rocznie.
Analiza zrobiona, auto zarezerwowane, nawet udało się trafić w fajnym, niebieskim kolorze, C-HR sprzedany (tak jak zaplanowano, bez strat finansowych).
No ale w miedzyczasie Bjorn musiał nakombinować - z jego testów wychodziło ogromne spalanie tego modelu przy prędkościach innych niż miejskie.
Poczekałem aż Ioniq pojawi się w testach - i niestety już pierwsza przejażdżka potwierdziła ten problem.
Przy prędkościach rzędu 120 km/h zużycie oscylowało koło 30 kWh, a że ruch był spory i nie dało się ciągle tak jechać, to średnio spalił 25 kWh.
Co oznaczało, że nawet w mieście raczej bym obserwował zużycie rzędu 20+, a nie z jedynką z przodu.
Koszty eksploatacji w ten sposób szybowały w kosmos, zwłaszcza gdyby chcieć szybko (tzn. na Ionity) uzupełniać tą energię w trasie, a zasięg drastycznie malał, czyli też zapas prądu wywieziony z domu, przestał wystarczać na przykład na dojazd z Poznania nad morze, albo nad ciepłe wody w Uniejowie i z powrotem.
Uznałem więc, że pomysł z Soulem z dużą baterią będzie lepszy, bo auto jest oszczędniejsze, więc zasięg realny ma większy.
A że ostała się w kraju jedna sztuka w wersji M (plus pakiet zima i navi), no to szybka decyzja, sprzedąz - i auto przyjechało do Poznania.
Pozostała kwestia finansowania pod dopłaty.
Na Soula oferta wynajmu w Arvalu nie była aż tak atrakcyjna, bo rata miała wynosić tyle samo, co za droższego o połowę Ioniqa.
Leasing od Kia był na 1%, ale tylko w teorii, bo BNP nie ogarnął dopłat na czas i oczekiwanie mogło się przeciągnąć na kilka miesięcy.
Z kolei kredyt 50/50, też na 0% nie dało się wziąć na spółkę.
Pozostał limit w koncie, a że akurat bank miał promocję i udzielił go bez prowizji, to nie było się nad czym zastanawiać, no i zakup wyszedł za własne środki.
Od tygodnia jeżdżę, zrobione już 900 km i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, ze wybór był dobry.
Auto mi pasuje jak mało które, jest wysokie, więc świetnie się wsiada i ma znakomitą widoczność.
Na mieście nie sprawia problemów, bo jest dość krótkie, 200 KM zapewnia wystarczającą przewagę gdziekolwiek trzeba ostro przyspieszyć, miejsca w środku jest dużo, nawet w porównaniu do niby dłuższego o 20 cm C-HR.
Dzięki kolorowi widać z go na parkingu z daleka, bagażnik na zakupy wystarcza w zupełności, a na dalsze podróże co najwyżej obniży się mu podłogę, ew. zapakuje po dach.
Z racji pudełkowatego kształtu, bez ściętego tyłu jest to możliwe.
Muszę tylko jeszcze dołożyć gniazdko zapalniczki w bagażniku pod lodówkę turystyczną, bo kabel Type2 którego Kia w std nie daje, już udało się tanio wyrwać na allegro, podobnie jak zaaplikować niedrogo ceramikę na lakier.
Teraz czekam tylko na więcej ładowarek i wybudowanie S-11 nad morze, środek transportu już jest przygotowany. ;-)
Last edited: