Mnie zmotywowała pierwotnie do zakupu wypasu elektrycznego, chyba pierwsza hulajnoga elektryczna i ebike.
Zrozumiałem że trzeba się spieszyć i być zawsze na górze lub z przodu peletonu. Lepiej wtedy widać i jest przyjemniej, nie ma tłoku. A do tego kto pierwszy ten lepszy, argumenty są nam znane...
Owszem można zostać i też będzie luz, ałe wtedy jest się w zepsutym powietrzu z tyłków tych co nas wyprzedzili., kanapki zjedzone gorzała wypita, zostały same "kaszaloty u obu płci pod ścianą.
Z 6 lat temu gdy pierwsze takie elektryki nabyliśmy z Chin i dymaliśmy nimi do roboty, usłyszałem komentarz od bliskiej mi osoby, że nie wypada aby, po pierwsze kobieta (żona), po drugie - w pewnym wieku, po trzecie piastując pewne stanowiska lub wykonując pewne zawody, takim czymś się poruszała po miejscach publicznych. Nie dało się być wtedy incognito, bo nie było Covidu i masek.
Zdanie swoje podtrzymywała do czasu jak zobaczyla w. TV Tuska w Brukseli na hulajnodze.
Było też fajnie jak nabyłem taką niby 1000wat. 60 km/h niby ale ok 45 szła i panowie w rajtuzach na 40 letnich endorfinach i na swoich rowerkach kewlarowych zostawali w tyle. Ludzie byli życzliwi... do czasu wypożyczalni i leżących pierdyknietych byle jak i byle gdzie itp...
Ebiki niby emeryckie... Itd. Ale dzięki nim wielu polubiło rowery i wielu mogło nawet będąc chorym lub niepełnosprawnym zaznać ruchu i jazdy.
Obecny stan tłumaczę chorobą psychiczną, 5 hulajnóg, z 7 ebików, 3 ev
Na pytanie co na to żona? Odpowiadam, że ma 7 wibratorów na baterię i myśli o ósmym na siłę. Siedzi cicho, co mnie zastanawia czy czasem ta elektromobilność nie poszła za daleko, bo.... burdel mam tylko w garażu.