To miała być normalna jazda na wieś ale coś nie wyszło. Na skrzyżowaniu Śliwiaka z wjazdem na S7 stoimy czekając aż się zrobi zielone, kompletnie nie patrzę do tyłu bo wszyscy stoją. Zmienia się na zielone i widzę jak motocyklistka przed nami próbuje wbijać bieg, robi to raz, drugi i nagle odrzuca nas na zagłówek. Siła uderzenia jest taka że czuję jakby mi się mózg przestawił a kręgosłup lędźwiowy też protestuje. Beata równie zaskoczona, motocyklista już odjechała a ja nie mogę się odnaleźć próbując dojść co się stało. Po chwili dociera to mnie że to chyba ciężarówka która stoi jakiś metr za nami musiała w nas uderzyć. Myślę sobie no to pojechaliśmy na wieś, pewnie pół auta nie ma. Przychodzi kierowca pyta się czy wszystko w porządku, zastanawiam się czy powinno przyjechać pogotowie bo kręci mi się w głowie i niedobrze w żołądku ale jak pomyślałem o kolejce na SOR gdzie ostatnio byliśmy z teściową, to pomyślałem że może będzie dobrze, że to tylko stres i uderzenie. Wysiadam z auta i idę oglądnąć straty i nie mogę uwierzyć, odpadła tablica, zarysowany jest zderzak, reszta wygląda na nieruszoną. Jutro mamy zaplanowaną wymianę drążka stabilizatora to poproszę o dokładne oględziny aby wycenić koszt naprawy. Mam oświadczenie ale właściciel ciężarówki chce się rozliczyć gotówkowo jakby się dało.
View attachment 28764View attachment 28765