umcus
Pionier e-mobilności
Z tego co piszesz, to chyba nigdy w sądzie nie byłeś. Ja miałem (nie)przyjemność zetknąć się z wymiarem (nie)sprawiedliwości i w całości podzielam zdanie naszego adwokata - do sądu idzie się po wyrok, nie sprawiedliwość. A po tej dygresji: abstrahując od realnej możliwości oślepienia kogoś z odległości kilometra, czy nawet 500 m - jeśli twierdzisz, że ktoś z tej odległości Cię oślepia na tyle, że powodujesz poważny wypadek, to znaczy, że nigdy nie powinieneś znaleźć się za kierownicą w nocy ze względu na przeciwwskazania medyczne. Nie brnij w to dalej, żadna Tesla nie ma laserowych świateł, które jako jedyne mogłyby spowodować oślepienie w odległości 500 m.To ty im walisz w gały, nie oni sobie, ani nikomu innemu. To przez oślepienie przez twoje reflektory mogą oni przywalić w kogoś zupełnie postronnego, bo kiwnąć palcem ci się nie chce. Gdyby wskutek oślepienia doszło do poważnego wypadku i udało się zebrać dowody, np. z kamerki oślepionego, żaden sąd nie miałby wątpliwości w przypisaniu tobie odpowiedzialności lub co najmniej współodpowiedzialności, w zależności od tego co się dokładnie stało.
Ja się zbytnio nie różnię od automatyki - jeśli ktoś jedzie daleko (a tak oceniam, bo światło jest bardzo słabe), to jadę dalej na długich i zawsze tak robiłem. Jaki jest sens wyłączania świateł, które nikogo nie oślepiają?Przepis jest jasny - nie wolno oślepiać innych kierujących, a automatyka samochodów jest tylko do ułatwienia przestrzegania tego przepisu, a nie do wyłączenia odpowiedzialności za przestrzeganie go.
Jak to było? "Praca nie na temat". Ty piszesz o człowieku pokroju tych, co walą laserem po oczach pilotów. Tutaj jest zupełnie inna sytuacja, nie rozwadniaj tematu.A co byś myślał o człowieku, który stoi na poboczu i wali reflektorem, do samochodów, które w jego opinii mają słabe żarówki? I nie, że złośliwie, na las po drugiej stronie drogi sobie chce świecić, bo może, i po prostu nie zwraca uwagi na innych - akurat na tych co, w jego opinii, mają za słabe żarówki. No i doszło z tego powodu do wypadku. Wina diagnosty, czy świecącego z pobocza?