🤬
Ja tam na widzę na filmie, że piesza kontroluje sytuacje.
Po wyjściu zza autobusu zauważa pędzący na nią samochód i zaczyna biec, żeby uciec z jego pasa.
Kierujący "poprawia namiar" i odbijając trafia w nią i ludzi na przystanku.
Nie dość, że kierowca doprowadził do sytuacji łamiąc przepisy, to jeszcze swoim gównianym refleksem i umiejętnościami kierowania pogorszył sytuację.
Zrobiłbym na miejscu kobiety dokładnie to samo i też bym zginął. Jak wchodziła na pasy to nic nie jechało, a po przejściu dwóch pasów szerokości większej niż na autostradzie sytuacja się zmieniła. Ta kobieta zrobiła wszystko dobrze i zgodnie z przepisami, ale co miała zrobić jak pieszy na takim długim przejściu jest jak zając na środku łąki z jastrzębiami na niebie?
Masz sekundę żeby zdecydować czy chcesz uciekać do przodu czy do tyłu.
Powinni co najmniej uwalić wszystkim premie w ratuszu to może by dotarło, a przynajmniej przywalić maksymalnym karami skoro takich przejść jest mnóstwo, gdzie nie ma miejsca gdzie pieszy może się schować, a w tym konkretnym to nawet nie ma świateł.
Mogli przynajmniej wyłożyć stos cegieł, żeby można było legalnie walnąć w przednią szybę jak ktoś prawie cię przejechał. Jakby siły się wyrównały to by się kierowcy nauczyli zwalniać. A tak to: mój SUV jest super bezpieczny, gaz do dechy!
A jeszcze chciałem dodać, że większość wypadków z udziałem pieszych to wina kierowców.
No chyba, że pieszy zginie, to wtedy wina pieszego. Teksty o świętych krowach należy kierować jednak do kierowców, którzy jeżdżą wszędzie gdzie da się wjechać. Również po chodnikach, które rzekomo są dla pieszych.
W 2017 r., wskutek najechania na pieszego na chodniku, zginęło 17 osób, a 351 zostało rannych, wynika z policyjnych danych. Polscy piesi giną w miejscu, w którym samochodów w ogóle nie powinno być. A gdy zginą, prawdopodobieństwo, że zostaną uznani za sprawcę, rośnie dwukrotnie.
www.transport-publiczny.pl