Jak walczyć z kultem zapierdalania (prędkość)

daniel

Señor Meme Officer
Myślę że chodzi o efekt psychologiczny, jadąc szybciej wydawało mi się że oszczędziłem mnóstwo czasu, dopiero zerknięcie na czas przejazdu sprowadziło na ziemię.
Bo zawsze pamiętasz jak jednego dnia przejechałeś tę trasę w 20 minut, bo nie było akurat nikogo na drodze, a jak jest normalny dzień i zajmuje Ci to 10 minut dłużej, to jesteś spóźniony i musisz się pospieszyć.
 

qb4hkm

Pionier e-mobilności
Bo zawsze pamiętasz jak jednego dnia przejechałeś tę trasę w 20 minut, bo nie było akurat nikogo na drodze, a jak jest normalny dzień i zajmuje Ci to 10 minut dłużej, to jesteś spóźniony i musisz się pospieszyć.
Tu bym jeeeeszcze jakoś tam rozumiał, ale to jest różnica rzędu godzina, a godzina 5 minut.
 

Vicek

Użytkownik
Nie zawsze chodzi o oszczędności czasu.
Było tu juz sporo fajowych tłumaczeń szybkiej jazdy. Moja topka:
- żeby nie zasnąć
- żeby krócej w aucie z żoną i dzieciakami siedzieć
- żeby sprawdzić zużycie
 

poochaty

Posiadacz elektryka
W zupełności rozumiem, Y byś nie poczuł 🙃
Może nie zapierdalaniu znowu, ale wożę 2 razy w tygodniu teściową z Sochaczewa do Warszawy i upodobałem sobie traskę przez kampinos, jako że mieszkam na wylocie z tamtej strony. Tam jest 3/4 trasy 40(niedawno skończony remont)/50 non stop. Zapinam AP +10(na 40 przerzucam na tempomat i 60) i wio na luzaku. Sznur za mną aż czasem głupio, gdybym jechał przepisowo to by mnie chyba zjedli... pojechałem raz "jak wszyscy" czyli prędkość dążyła do 80-90, i teraz uwaga, prędkość średnia wzrosła o 10km/h i zaoszczędziłem 5 minut, jadąc godzinę, ryzykując że pieprznę jakiegoś dzika czy sarnę, albo jakiegoś pijanego Kazia po drodze bo jechałem późną nocą. Zastanawiam się co oni wszyscy z tym zaoszczędzonym czasem robią...
Czytają książki. Zawsze warto przeznaczyć kilka minut na dobrą lekturę.
 
Top