Bo biznes najtrudniej prowadzić w segmencie SME, a rządzą korporacje.
Korporacja Tesli ma wszystko co potrzeba by odpalić z sukcesem taki społecznościowy model. Bez większych kosztów i od razu w skali globalnej. Mają technologię, mocną markę, skalę działania, mają już swoich użytkowników otwartych na innowacje. Wystarczy ich spiąć technologią i dosypywać nowych dostawców (destination charger) z odbiorcami (kierowcy EV – również nowi, nie tylko Teslowi) i cały czas rosnąć.
Mają prawników i to najlepszych, a ryzyko legislacyjne wydaje się dużo niższe niż w przypadku Ubera, który zrewolucjonizował transport, nie świadcząc przecież usług taksówkarskich.
Tu jest prościej, bo wiemy, że ładowanie to nie koncesjonowany obrót energią tylko usługa. Podobnie jak pompowanie kół azotem nie jest koncesjonowanym handlem gazami. Nawet jednak gdyby niektóre kraje robiły pod górę tak jak Węgrzy, to w modelu społecznościowym nie sprzedaje się nawet usługi i nie wystawia faktury.
W takim modelu ładowanie jak zwykłym konsumenckim użytkowaniem energii na potrzeby prywatne. Że jestem „dobrym człowiekiem” to jeśli taka moja wola to pozwalam nieodpłatnie ładować się innym. Będę miał plusa tam na górze😉 ale też w takim „rejestrze dobrych uczynków”. On może być w block chainie. Mogę nawet dostawać wirtualne badge w swojej aplikacji mobilnej i mieć jeszcze fajniejszego awatara. A, że fajni ludzie lubą się otaczać innymi fajnymi, to spotykają w życiu innych (nawet nie muszą fizycznie, tu na forum też), którzy też maja „swoje dobre uczynki” w takim rejestrze i na koniec dniach wychodzi, że nieodpłatnie wyświadczyli sobie darmowe przysługi. To nawet nie są darowizny, tylko jak zaproszenie kolegi na lunch. Raz ja, raz on. Raz ty mi pomożesz, raz ja tobie. System to rozlicza, bilansuje, wymienia na inne pożytki. Prawie jak kiedyś pożytki z referali. System może nawet pilnować, abyśmy takich nieodpłatnych świadczeń od danej konkretnej osoby nie otrzymali w ciągu roku na większą kwotę niż zwolniona z podatku od niespokrewnionych.
Projekt może wydawać się jakiś marzycielski ale wszystko Tesla już ma. Do tego ma niesamowity dalszy potencjał np.: gdyby go wdrożyli i zrobili SSO z kontami Twitterowymi, to dodatkowo Elon policzyłby tych użytkowników (boty nie ładują i nie maja gniazdek).
Od strony rozliczeń pomiędzy osobami prywatnymi byłby więc to bardziej taki BlaBlaCar niż Uber, ale zintegrowany z całą ofertą Tesli i biznesowych wystawców wallboxów (tych od 6 szt wzwyż). Zarówno dla Tesli oraz odbiorcy taka integracja byłaby bardzo korzystna (konkurencja cenowa) i mogłaby być od razu praktycznym pilotażem krokiem do dynamicznych taryf.
W EU taki projekt pewnie dostałby jeszcze dofinansowanie, z jakiegoś programu (jak Albicla – taki polski facebook pamiętacie), ale Elonowi przecież chodzi o ciągły wzrost i dominację.
Dlatego tak, jak pomysł oceniam jak najbardziej realny, tak samo mnie martwi, bo to droga do globalnej komuny, czyli do zatracenia.
Korporacja Tesli ma wszystko co potrzeba by odpalić z sukcesem taki społecznościowy model. Bez większych kosztów i od razu w skali globalnej. Mają technologię, mocną markę, skalę działania, mają już swoich użytkowników otwartych na innowacje. Wystarczy ich spiąć technologią i dosypywać nowych dostawców (destination charger) z odbiorcami (kierowcy EV – również nowi, nie tylko Teslowi) i cały czas rosnąć.
Mają prawników i to najlepszych, a ryzyko legislacyjne wydaje się dużo niższe niż w przypadku Ubera, który zrewolucjonizował transport, nie świadcząc przecież usług taksówkarskich.
Tu jest prościej, bo wiemy, że ładowanie to nie koncesjonowany obrót energią tylko usługa. Podobnie jak pompowanie kół azotem nie jest koncesjonowanym handlem gazami. Nawet jednak gdyby niektóre kraje robiły pod górę tak jak Węgrzy, to w modelu społecznościowym nie sprzedaje się nawet usługi i nie wystawia faktury.
W takim modelu ładowanie jak zwykłym konsumenckim użytkowaniem energii na potrzeby prywatne. Że jestem „dobrym człowiekiem” to jeśli taka moja wola to pozwalam nieodpłatnie ładować się innym. Będę miał plusa tam na górze😉 ale też w takim „rejestrze dobrych uczynków”. On może być w block chainie. Mogę nawet dostawać wirtualne badge w swojej aplikacji mobilnej i mieć jeszcze fajniejszego awatara. A, że fajni ludzie lubą się otaczać innymi fajnymi, to spotykają w życiu innych (nawet nie muszą fizycznie, tu na forum też), którzy też maja „swoje dobre uczynki” w takim rejestrze i na koniec dniach wychodzi, że nieodpłatnie wyświadczyli sobie darmowe przysługi. To nawet nie są darowizny, tylko jak zaproszenie kolegi na lunch. Raz ja, raz on. Raz ty mi pomożesz, raz ja tobie. System to rozlicza, bilansuje, wymienia na inne pożytki. Prawie jak kiedyś pożytki z referali. System może nawet pilnować, abyśmy takich nieodpłatnych świadczeń od danej konkretnej osoby nie otrzymali w ciągu roku na większą kwotę niż zwolniona z podatku od niespokrewnionych.
Projekt może wydawać się jakiś marzycielski ale wszystko Tesla już ma. Do tego ma niesamowity dalszy potencjał np.: gdyby go wdrożyli i zrobili SSO z kontami Twitterowymi, to dodatkowo Elon policzyłby tych użytkowników (boty nie ładują i nie maja gniazdek).
Od strony rozliczeń pomiędzy osobami prywatnymi byłby więc to bardziej taki BlaBlaCar niż Uber, ale zintegrowany z całą ofertą Tesli i biznesowych wystawców wallboxów (tych od 6 szt wzwyż). Zarówno dla Tesli oraz odbiorcy taka integracja byłaby bardzo korzystna (konkurencja cenowa) i mogłaby być od razu praktycznym pilotażem krokiem do dynamicznych taryf.
W EU taki projekt pewnie dostałby jeszcze dofinansowanie, z jakiegoś programu (jak Albicla – taki polski facebook pamiętacie), ale Elonowi przecież chodzi o ciągły wzrost i dominację.
Dlatego tak, jak pomysł oceniam jak najbardziej realny, tak samo mnie martwi, bo to droga do globalnej komuny, czyli do zatracenia.