Cześć, właśnie wróciłem z pierwszej wakacyjnej trasy moim TM Y!
Warszawa -> Zator z odwiedzeniem po drodze jednej mieściny w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego.
Cała trasa w tamtą stronę liczyła 372 km. Jazda zgodnie z ograniczeniami + okazjonalne szybsze odcinki przy wyprzedzaniu i czasem dla radochy. Generalnie jak starym dobrym benzyniakiem

. Sama jazda relaksująca, cicha i komfortowa. Autopilot na prawdę zrobił swoją robotę, ale trzeba uważać, żeby przed wyprzedzaniem go dezaktywować, bo mnie ukarał za kilkakrotne przekroczenie prędkości i za niekontrowanie kierownicą od czasu do czasu (jakieś ciche te podpowiedzi

).
Wyjazd z domu na 100% SoC, jedno ładowanie na GW w Port Radomsko i dojazd na miejsce na 5%. Najlepsze było planowanie postoju na ładowanie i piknikowanie z dzieciakami... a okazało się, że ładowanie z mocą 140 kW trwało 9 minut! Nawet przekąsek nie zdążyliśmy wyjąć z bagażnika, a tu 21 kWh wpadło niepostrzeżenie! MR_Y chłonął elektrony z mocą 140 kW bez zająknięcia. Jednak ten BYD daje radę!
Według reklam miało być darmowe ładowanie w hotelu. Chwalili się, że mają "oznakowane stacje ładowania samochodów elektrycznych". Tymczasem na miejscu, owszem były wydzielone miejsca postojowe dla elektryków, ale stacjami ładowania okazały się lampy ogrodowe z gniazdem 230V 13A 😅. Ale co tam, po 20 h MR_Y był najedzony i gotowy do drogi powrotnej.
Na powrót komputer pokładowy wybrał dla mnie trasę przez opłotki Krakowa i do siódemki z 10 minutowym ładowaniem na SuC Radom. W ramach, że zdrowo padało i grzmiało jechałem grzeczniej, 110 - 120 km/h. No i niespodzianka. Na wysokości Szydłowca komunikat, że trasa przeliczona i pod warunkiem, że nie będę przekraczał 115 km/h, to dojadę do domu bez ładowania. Po chwili jazdy i ten komunikat zniknął, więc mogłem normalnie jechać. Ostatecznie całą trasę powrotną, tym razem 331 km, pokonałem w 3:52 h, bez ładowania po drodze. Do domu dojechałem z 7% naładowania, co dawało 34 km zasięgu.
Wspaniałe okazały się automatyczne światła drogowe i wycieraczki. Oba automaty działały bez zarzutu. Same światła mijania były już wystarczające, bo świetnie doświetlały drogę i prawe pobocze. Ale, gdy nagle zapaliły się światła drogowe, które tylko czekały, aż znikną wszelkie światła mijania z przeciwka i czerwone pozycyjne na przedzie, nastała prawdziwa jasność

.
A i jeszcze miłe doświadczenie z płatnych autostrad: przetestowałem darmowe przejazdy dla elektryków z EV KLUB PL - > Autopay pobrał kasę i zaraz zwrócili mi na konto! Niby to tylko 26 PLN, ale radocha jest!
Już nie mogę się doczekać na kolejną podróż!