Sąsiad z bloku ładuje elektryczny samochód z przedłużacza. Czy mam dzwonić na policję?
Ładowanie z przedłużacza w przypadku samochodu elektrycznego jest technicznie możliwe pod paroma warunkami. Gorzej z prawem.

Wiesz, że są ludzie, którzy nawołują się, żeby np nie wpuszczać elektrycznych samochodów w korku?Na początek 10% miejsc z możliwością podpięcia wtyczki, tylko takie miejsca z AC nie powinny był wyłączone dla spalniakow.
Problem z PV jest dwojaki. Z jednej strony przestarzałe sieci, które nie są przystosowane do zmian energetycznych. Z drugiej winni często są sami ludzie, ci właśnie tacy "zaradni", którzy manipulują przy falowniku podbijając napięcie do ponad 250 V.Tutaj raczej trzeba podejść jak zwykle - od lat słychać nasze linie energetyczne są stare, przestarzałe, zaniedbane trzeba coś zrobić. i tak od lat każdy powtarza ale krzyk się zrobił i pewnie się zrobi bo zaczęli wyłączać fotowoltaikę.
Tyle że te krzyki często są przejawem "bo mi się należy" a nie "zróbcie coś słusznego"Jak ludzie zaczną krzyczeć to się dopiero coś ruszy. i tu się zgadzam to jest takie polskie - nigdy wcześniej tylko zawsze za późno
To zależy. Może mieć, ale powinien wybrać elektryka świadomie tzn. przemyśleć, że skoro nie ma swojego miejsca parkingowego lub ma takie miejsce, ale bez przyłącza, to pozostają mu punkty ładowania publiczne.Czy to znaczy że ktoś kto nie ma własnego miejsca parkingowego nie może mieć elektryka?
Głupotą jest ciągnięcie samowolne zwykłego kabla przez kilkanaście metrów po chodniku, po elewacji budynku, po parapetach sąsiadów. Dlatego ustanawia się pewne zasady, by panował porządek a nie "ładowarkowa anarchia". Kto będzie odpowiadać np. za wypadek, jeżeli ktoś się potknie o taki kabel? Kto będzie ponosić odpowiedzialność za rozprzestrzenienie się ewentualnego pożaru?Przeciez to głupota,
Kto powiedział, że mają blokować stacje. Podobno, gdy auto się ładuje, jego kierowca może robić inne rzeczy np. iść na obiad, na zakupy, do kina lub po prostu ładować się przez kilka godzin spędzonych w pracy...i takie osoby mieszkające w mieście mają blokować publiczne stacje i siedziec tam po pół godziny gdy tego nie muszą robić?
Cóż... podobno infrastruktura ładowania jest bezawaryjna, rozwija się wraz z rozwojem elektromobilności właśnie m.in. po to, by być dostępna na ludzi, którzy nie mają własnego miejsca do ładowania. Dlaczego taka infrastruktura nie wyrabia? Podobno to pojedyncze przypadki, rzadsze niż 6 w lotto, a argument o awaryjnej sieci jest tylko bezsensownym przejawem ignorancji przeciwników BEV-ów.To doprowadzi do sytuacji takiej jak w Chicago tej zimy że nagle publiczna infrastruktura nie wyrobi.
Life is brutal. Zasady są po to, by nie było samowolki i anarchii...Po co takie głupie ograniczenia? Czy nie można wymagać zeby np EVSE nie leżało na chodniku a kabel był zabezpieczony żeby nie stwarzał zagrożenia?
Jeżeli już by to miało być, to jak na ostatnim zdjęciu, czyli w specjalnej rynnie, aby kabel nie był luzem na wierzchu. Tyle że... stąd już tylko krok od postawienia zwykłego słupka z wallboxem, więc na jedno praktycznie wychodzi.Powinno być jak z przejściem dla pieszych, jeśli jest w odleglości do 100m to masz przejść przez przejście a jak nie ma to gdziekoliwek ale zachowując ostrożność. I tak samo z ładowaniem, jeśli jest publiczna ładowarka w promieniu 100m to obowiązek ładowania na niej nawet za 3zł a jesli nie ma to można ładowac przewodem który biegnie od budynku przec chodnik do auta ale przy zachowaniu podstawowych wytycznych, jak np zabezpiecznie przewodu biegnącego po chodniku, tak aby nie stwarzał zagrożenia, albo możliwość wydania zgody na dostowanie chodnika w przypadku gdy ktoś nie ma podjazdu.
View attachment 16677
View attachment 16678View attachment 16680