Wg. mnie jeśli garaż jest zlokalizowany w budynku mieszkalnym to pomimo, że nie jest częścią wspólną, to dalej w tym przypadku obowiązuje Art. 12b pkt. 1 ustawy. Przecież masz literalnie "tytuł prawny do lokalu w tym budynku i stanowisko postojowe do wyłącznego użytku". Co więcej nie ma tam słowa o częściach wspólnych.
Co do faktycznych kroków to proponuję dogadać się z jakimś radcą prawnym, żeby przygotował jakieś ładne pisemko informująco-straszące wraz z listą ew. kosztów jakie poniesie wspólnota jeśli sprawa trafi do sądu. Być może dałoby się tutaj dopisać jakieś roszczenie o ograniczenie korzystania z prawa własności do miejsca postojowego (właśnie dlatego, że nie jest częścią wspólną). Niestety parę złotych wydasz, ale bez tego będziecie pisać do siebie w nieskończoność.
Dokładnie tak. Wygląda że Administracja próbuje nadinterpretować przepisy na swoją korzyść.
Idąc tym tropem, każda inna Wspólnota mogłaby też iść w zaparte, że Ustawa o elektromobilności ich nie dotyczy, bo mają pieczę nad częściami wspólnymi, a ustawodawca nic o częściach wspólnych nie napisał
A może jest tak, że skoro garaż "nie stanowi części wspólnej nieruchomości" (jak sami napisali), to administracji nic do tego, i sprawa jest tylko między Tobą a Energetyką ? Ten trop też warto wyjaśnić!
Chyba trzeba iść do Papugi. Administracja i Zarząd z reguły patrzą na mieszkańców-wnioskodawców z góry, jak na matołów, bo to oni wszystko wiedzą najlepiej. No chyba że wniosek przyjdzie od sąsiada lub kolegi kogoś z Zarządu ...
Sprawa wydaje się jasna, przepisy dość krótkie i precyzyjne. Analiza sprawy + sporządzenie pisma przedsądowego, więc powinno szybko pójść.
Parę miesięcy temu korzystałem z pomocy Kancelarii Adw. w podobnej sprawie, lokalnie.
Porada prawna , analiza i sporządzenie pisma = 400 zł. Czyli kosztem ~2 tankowań starego auta spalinowego.
Adwokat w parę tygodni (sprawa była bardziej zagmatwana: analiza kilkunastu dokumentów i korespondencji) przygotował mi mega-profesjonalne 4-stronicowe pismo które bardzo się przydało. Wszystkie dokumenty podsyłałem mu mailowo, tak że nawet nie musiałem później odwiedzać kancelarii. Aha, gdzieś jeszcze musiałem pełnomocnictwo od małżonki dołączyć (no bo to drugi współwłaściciel lokalu

) żeby tej formalności też się nie uczepili.
Może jak zobaczą "pismo przedsądowe" z odpowiednią pieczątką i napisane groźnym językiem, to bardziej rozumnie wczytają się w przepisy
