Od początku denerwuje mnie konieczność wklepywania w samochodowym navi adresu kolejnej ładowarki (zimą) aby bateria się podgrzała. A jeżdżę w zasadzie tylko na Android Auto.
Brak przycisku umożliwiającego włączenie (jeżeli auto uzna za stosowne) podgrzewania baterii jest bardzo dołujące, choć coraz więcej producentów elektryków do tego dojrzewa. Oby Kia/Hyundai do nich szybko dołączyła.
Ale nie o tym, nie o tym.
Nie wiem czy macie też tak u siebie ale dziś doświadczyłem kuriozalnej sytuacji: jestem w Kętach, samochodowa navi pokazuje, że ładowarka 120kW jest 1,3 km od mojej pozycji. No to dawaj! Wbijam w navigacji, że jedziemy tam.
A system pokazuje trasę (już 3,3 km) a czas dojazdu ponad 2 godziny !!!! I tak czekam i czekam i oczywiście nie włącza się podgrzewanie bateryjki. No bo jak 2 godziny przed dojazdem??
No to wybieram inną, oddaloną o ok. 13 km - wg navi. Po wyznaczeniu trasy (już 23 km) pokazuje, że dojadę za 70 minut.
Japier... 21. wiek. I jak tu chcą nakłonić do tej technologii? Do niedawna byłem zadowolony z elektryka, ale im więcej tym jeżdżę i w dłuższe trasy tym bardziej tęsknię za Dieslem i raczej to wybiorę jako kolejne auto...
Apple potrafiło za czasów Steve'a Jobsa przyciągać rzesze nowych nabywców ponieważ produkty posiadały znacznie lepiej dopracowany i innowacyjny soft niż inne urządzenia.
Tesla idzie chyba też tym tropem - nie wiem na pewno. Nie użytkowałem.
Ale cała reszta producentów "jedzie" na zasadzie - jakoś to będzie. Sami się zaorają.