Patrzę z przerażeniem na niewolniczą mentalność bijącą z niektórych postów.
Zdrowy rozsądek, to nie jest niestety to, czym kieruje się większość urzędników stanowiących prawo w naszym kraju. A on potrafi na przykład podpowiedzieć, że na przykład mimo braku ograniczenia na pewnym rynku w mieście powiatowym nikt tam w dzień nie jeździ 50km/h, bo to po prostu jest niebezpieczne. A nocą żaden problem.
Potrzebujecie na to dodatkowych regulacji? Pierdyknąć tam 30km/h, których w dzień nikt nie przekracza, aby łapać "piratów" nocą?
Większość z nas jest świadoma sytuacji na drodze i nie potrzebuje dziesiątek znaków do których nie sposób się dostosować, a tzw. "piraci" mają w d... wszelkie ograniczenia.
A urzędnik zamiast załatać dziurę w jezdni potrafi postawić ograniczenie prędkości do 30km/h w środku 30 kilometrowej drogi w lesie. Albo kazać czekać zanim rogatka otworzy się nie do 89 stopni a do 90, albo zatrzymać koła na stopie, gdzie widoczność jest na kilometry wokół, podobnie na zielonej strzałce też mamy obowiązek się przed nią zatrzymać. Na pewno się zatrzymujecie, czy bawicie się tutaj w hipokrytów?