Cóż, postanowiłam przetestować, jak elektryk sprawdza się nie tylko w mieście, ale i na trasie z Krakowa do Katowic.
Zapowiadało się całkiem przyjemnie. Jeszcze w Krakowie sprawdziłam - w pobliżu domu jest kilka stacji ładowania samochodów elektrycznych.
- Ale nie ma potrzeby ładować - rzucił sprzedawca jeszcze w salonie samochodowym. - Bateria powinna wystarczyć na całą podróż - dodał, wskazując na spakowaną w bagażniku na wszelki wypadek przenośną ładowarkę. - Ładowanie jest banalnie proste i szybkie. Podpina pani ładowarkę z jednej strony do gniazdka w garażu, z drugiej do samochodu i się ładuje. Albo może pani podjechać na ogólnodostępną stację i tam podpiąć kable - wyjaśnił w żołnierskich słowach i życzył udanej podróży.
Ta, tuż po przekroczeniu bramek na autostradzie, zaczęła nieco zaskakiwać. Każde przyspieszenie samochodu wskazywało, jak drastycznie rośnie zużycie baterii w samochodzie. W efekcie po przejechaniu niespełna 90 km samochód wskazywał, że bateria, która miała starczyć na ok. 200 km, wystarczy już zaledwie na 80 km. Nieco za mało, by spokojnie wrócić z Katowic do Krakowa.
Nieźle pani pocisnęła, jeśli zasięg spadł z 200 do 80km...
Najbliższą dostępną stacją okazała się stacja ładowania Tesli, na której jednak nie można ładować innego samochodu niż tesla.
Pojechałam więc nieco dalej, na ogólnodostępną stację. Tam okazało się jednak, że jest to stacja wolnego ładowania wyposażona tylko w gniazdo, do którego należy podłączyć swoje kable. - Nic prostszego - pomyślałam, wyjmując kable z bagażnika. Po kilku minutach klęłam jednak w myślach, bo owszem, kable w samochodzie były, ale jedynie takie, które można podłączyć do domowego gniazdka albo do instalacji trójfazowej, czyli do siły.
Pojechałam więc na kolejną stację. Bateria słabła, czas mijał, zrobiło się już ciemno i chłodno, ale i na kolejnej stacji okazało się, że potrzebne są własne kable. Przy okazji dowiedziałam się, że aby naładować samochód elektryczny, potrzebuję aplikacji, a każdy operator stacji ładowania ma własną. - Niestety - mówi mi dziś Krzysztof Burda, prezes Polskiej Izby Rozwoju Elektromobilności - aby wyruszyć w podróż autem elektrycznym, potrzebne są od jednej czasami nawet do kilkunastu aplikacji.
i tak dalej...