Trochę się zastanawiałem czy o tym napisać ale może że to właściwy czas i miejsce
Przy kupowaniu Nissana w jednym z dużych salonów w wielkim mieście (którego nazwa ma coś wspólnego z eposem Homera) miałem dość nietypowe, jak na współczesne czasy, przejścia.
Pierwsza wizyta - oglądanie auta na ekspozycji. Chciałem dowiedzieć się coś więcej niż jest w ulotkach, więc otwieram drzwi, siadam, zaglądam tu i tam, otwieram i zamykam ... W tym czasie hostessa 3m dalej ogląda sobie pazurki, sfokusowana na najbliższym 0,5 m. Ewidentnie obsłudze wszystko zwisa, nikt nie podchodzi. W końcu zacząłem się zastanawiać czy mam zacząć rozbierać to auto na części, może odmontować fotel - wtedy może ktoś się zainteresuje i podejdzie ...

Wreszcie po podejściu do hostessy i oświadczeniu że fajne auto ale chyba się zawijam do innego salonu bo tu najwyraźniej nikt nie pracuje, gdzieś zadzwoniła i raczył podejść handlowiec ...
Druga wizyta - siedzę przy stoliku (byłem umówiony na konkretną godzinę) ale nikt nie podchodzi. Handlowcy wyraźnie zajęci sami sobą w ich akwarium 5m dalej. Chyba jakieś nowe dowcipy, newsy z internetu albo wpisy na FB... Znów zlewka i nikt nie podchodzi. Po paru minutach czekania i podejściu do ich gniazda, jaśnie pan raczył wyjść z akwarium
Odbiór auta, po przelewie 100% ceny (
piątek). Spóźniłem się w korkach w dojeździe do miasta, ale handlowiec oświadczył telefonicznie że po 17:00 to już śladu po nim nie będzie bo musi wcześniej wyjść (a salon pracuje do 19-tej) więc nawet nie mam co jechać do salonu. W sobotę wprawdzie salon pracuje, ale też go nie będzie bo ma wesele czy coś (czy oprócz tego człowieka nikt inny nie mógł jednak wydać opłaconego samochodu !?) Więc po swoje auto mogę najwcześniej przyjechać w poniedziałek. Z tym że bieg okresu gwarancji już uruchomiony od piątku, bo już zdążył wypełnić papiery ...
Poniedziałek - odbiór auta o umówionej godzinie. Czekam na handlowca, bo znów gdzieś się zasiedział i nie odbierał telefonu. Po 10 minutach raczył się objawić i rozpocząć ceremonię wydania zakupionego auta
Czy tak ma wyglądać marketing w obecnych czasach? Miałem wrażenie takiego przekazu podprogowego: "
mamy już wystarczająco dużo klientów i przychodu, idź sobie w cholerę ..."

Kupowałem nowe auta już w paru salonach japońskich marek, ale jeszcze nigdy nie doświadczyłem takiej olewki klienta. Zwykle po podejściu do auta i kłapnięciu drzwiami, handlowiec podchodził i zaczynał swoją robotę...
Oczywiście w rozmowach handlowiec przekazywał nieprawdziwe informacje o zasięgu auta na trasie, o niskich kosztach przeglądów gw., o ładowaniu auta wszędzie i ze wszystkiego (DC/AC/1faza/3 fazy - jakoś zapomniał o dawno wymarłym Chademo i archaicznym złączu 32A/1f). Ale widocznie takie już zasady marketingu: wciskać kit żeby zarobić.
Jeśli w ten sposób generalnie ma działać ich obsługa klientów, to jakoś wcale mnie nie dziwi że marka (n.b. dobrych aut) stacza się po równi pochyłej 
A może to efekt odwrotny - pracownicy w salonie widzą jak spada sprzedaż i podświadomie wszystko zaczyna im "zwisać" ?
Tak czy inaczej, po tym wszystkim przestała mi się już podobać ta ich flagowa Arriya. Owszem duże i ładne auto, ale z ceną z kosmosu (jak na obecne czasy) i śmiesznie płytkim bagażnikiem (jak na auto klasy SUV, z tego co widziałem na ekspozycji).
Inne znane marki również robią wspaniałe i nowoczesne auta elektryczne, ze znacznie lepiej rozwiniętym softem, i niedługo trzeba będzie dać szansę komuś innemu
