Testowanie zasięgu EV przez Norwegów, ma podobny sens, jak test parasoli dla podróżujących pustynią Atakama. Właśnie wróciłem z Norwegii, wprawdzie byłem na dwóch kołach, ale bacznie przyglądałem się infrastrukturze dla EV.
Po pierwsze - nominalna prędkość na drogach norweskich to 80 km/h i bardzo często na głównych trasach jest ograniczana do 70 km/h. Zatem WLTP stawia dużo wyższe wymagania.
Po drugie - ilość ładowarek. Przegapienie stacji paliw rodzi w wielu miejscach większy problem, niż przegapienie ładowarki. By zatankować motor musiałem raz wrócić kilka kilometrów, a ładowarki stoją dosłownie wszędzie - przy stacjach paliw, przy marketach, nawet tych małych, na parkingach "leśnych", gdzie oprócz złącz DC dostępne są ławeczki do posiedzenia.
Po trzecie - cena prądu - 4,5 NOK (ok. 1,8 PLN) za 1 kWh z ładowarki DC. W kilku miejscach widziałem reklamy sieci handlowych oferujące 3 NOK.
Po czwarte - je
śli mowa o szybkich ładowarkach norweskich, to mówimy o ładowarkach 350-400kW. Wprawdzie większość aut ładuje się do 200, ale przy jednoczesnym ładowaniu 2 aut, oba mogą ładować się normalnie.
Taka ciekawostka - miejscowość (to trochę na wyrost, bo jest tam kilka domów, ale okolica jest bardzo turystyczna) Tonjum, północny wylot najdłuższego tunelu europejskiego - Ionity, 24 złącza 350kW każde

W jednym punkcie mieli ich więcej suma wszystkich w całej Polsce
Nie dziwi zatem fakt, że EV to czasem 1/3 aut na drodze. Widok wallboxa na ścianie domu lub pod wiatą garażową, to norma, często wisiały dwa, a i trzy też widziałem, choć ślady sugerowały, że parkują tam max 4 auta.