Chciałem uprzedzić zdarzenie.
Jak dyskutujesz z tym co być może adwersarz napisze, to w rzeczywistości dyskutujesz sam ze sobą. I jeżeli porównujemy pożary EV z ICE, ale tylko tymi które się nie zapaliły, to faktycznie EV palą się jak szalone, a ICE wcale.
W każdym samochodzie, zarówno EV, jak i ICE ma co się palić, jest dostęp do tlenu i może zostać dostarczona energia inicjująca spalanie. Jak twierdzą strażacy - kiedyś się zapali. Fakt, że dzisiaj ICE palą się rzadziej niż 30+ lat temu, bo montuje się więcej zabezpieczeń wyłączniki uderzeniowe, pirobezpieczniki. Natomiast można założyć, że przytłaczająca większość samochodów w użytku posiada takie zabezpieczenia.
Problem w tym, że tzw. dyskusja w Internecie przebiega w następujący sposób:
- elektryki się palą!!!!111
- ICE też się palą
- tak, ale EV częściej
- statystyki z Norwegii twierdzą, że jakieś 10x rzadziej
- (zgrzyt trybików w głowie) ale EV są nowe, a ICE stare, gdyby nie to, to by się paliły częściej
I to jest grube nadużycie, bo w Norwegii nie jeździ zbyt dużo trupów (obserwacje własne), a to czy EV w wieku 15+ lat będą się palić częściej dopiero się dowiemy. Na razie to jedynie spekulacje nie oparte na danych.
Wreszcie te płonące samochody, to wrzucenie do jednego worka kilku kategorii zdarzeń:
- Podpalenia
- Błędy konstrukcyjne (i niby dlaczego mamy z tego wyłączyć BMW, czy Ferrari?)
- Błędy w utrzymaniu/naprawie. Ktoś gdzieś tam wsadził większy bezpiecznik, albo nie zrobił porządnej izolacji, bo to przecież tylko 12V.
- Wypadki, np. ten głośny z BMW, które najechało na KIA, albo Lucid, który strzelił bokiem w latarnię.