Teraz to miodzio. Nas z żoną wysadził taksówkarz na pewnej ulicy na zadupiu Szczecina, ale bez adresu , gdyż podany jako miejsce odbioru , po prostu nie istniał !
Oczywiście kasa wpłacona.
Po rozmowie telefonicznej z nieznanym dotychczas "głosem" i obietnicy iż zaraz ktoś zawiezie nas gdzie trzeba, oczami wyobraźni widzialem - jak ja kopię dół , gdy ku ogólnej uciesze panowie w dresach gwalcą mi żonę (wersja optymistyczna, bo w końcu auto z Holandii a tam wiadomo wolna miłošć).
Podjechał za parę minut Merc full wypas z młodym pachnącym Gościemi, pojechaliśmy na jeszcze większe zadupie , do kompleksu magazynów i garaży gdzie zrobiono mi "ceramikę ".
Założyli tablicę i z rozczarowaną żoną pojechališmy w pierwszą podróż, bez evse bo się zapodziała przy robocie (dosłali)