"Zielony ład i elektromobilność to największa zbrodnia wobec narodów Europy po drugiej wojnie."

bajtus1992

Zadomawiam się
Podateczek drogowy od EV jak w UK i już jest kasa.
Podatek drogowy, za poruszanie się drogami zbudowanymi za pieniądze z podatków. Ma to sens 😂
To przypomina trochę sytuację, jakbyś:
kupił bilet do kina, ale przed wejściem kazali Ci jeszcze dopłacić za korzystanie z fotela.
 

nabrU

Moderator
Jak sądzę 1992 w Twoim nicku to może być rok urodzenia.
Przypomnę Ci więc, że w Polsce do roku 1997 podatek od środków transportowych zobowiązani byli opłacać również właściciele samochodów osobowych (do początku lat 90. podatek ten nosił nazwę podatku drogowego). Później wprowadzono 10,5% udział w akcyzie od paliw silnikowych, przekazywany gminom jako część tzw. kwoty rekompensującej wchodzącej w skład subwencji ogólnej dla gmin. Obecnie akcyza to ok. 20% ceny paliwa.

1753345276924.png


Jeśli więc przychody państwa z akcyzy w paliwie będą coraz mniejsze (bo będzie coraz mniej ICE a coraz więcej BEV) to jasnym jest, że BEV zostaną obciążane jakimś nowym podatkiem. Stąd mój przykład i wspomnisz moje słowa za kilka lat...
 

CzerwonyZajc

Zadomawiam się
Podatek drogowy, za poruszanie się drogami zbudowanymi za pieniądze z podatków. Ma to sens 😂
To przypomina trochę sytuację, jakbyś:
kupił bilet do kina, ale przed wejściem kazali Ci jeszcze dopłacić za korzystanie z fotela.
Podatek drogowy był kiedyś osobną opłatą. Konieczną, celową daniną na rozbudowę dróg i ich utrzymanie. Aby uprościć system i uzależnić opłatę od ilości przejechanych km wprowadzono go do ceny paliw. Przy przyroście elektryków, prędzej czy później zostanie wprowadzony. Tym bardziej, że nasze elektryki teoretycznie bardziej niszczą drogi (są cięższe) i wymuszają zmiany infrastruktury drogowej (np. przebudowę barier energochłonnych).

PS. Widzę że pisaliśmy komentarz w tym samym czasie o tym samym :)
 

bajtus1992

Zadomawiam się
Jak sądzę 1992 w Twoim nicku to może być rok urodzenia.
Przypomnę Ci więc, że w Polsce do roku 1997 podatek od środków transportowych zobowiązani byli opłacać również właściciele samochodów osobowych (do początku lat 90. podatek ten nosił nazwę podatku drogowego). Później wprowadzono 10,5% udział w akcyzie od paliw silnikowych, przekazywany gminom jako część tzw. kwoty rekompensującej wchodzącej w skład subwencji ogólnej dla gmin. Obecnie akcyza to ok. 20% ceny paliwa.

View attachment 30465

Jeśli więc przychody państwa z akcyzy w paliwie będą coraz mniejsze (bo będzie coraz mniej ICE a coraz więcej BEV) to jasnym jest, że BEV zostaną obciążane jakimś nowym podatkiem. Stąd mój przykład i wspomnisz moje słowa za kilka lat...
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że opłaty drogowe od lat są ukryte w akcyzie na paliwo. Nie trzeba mieć doktoratu z finansów publicznych, żeby to ogarnąć. Ale szczerze? Nie zmienia to dla mnie zupełnie nic, jeśli chodzi o absurd całej sytuacji.

Bo nadal mamy do czynienia z systemem, w którym najpierw płacisz podatki, z tych podatków budowane są drogi, a potem… płacisz jeszcze raz, żeby z tych dróg korzystać. I wszyscy kiwają głowami, jakby to była rzecz najbardziej naturalna na świecie. Ot, taka polska wersja perpetual motion machine – tylko że pieniądze cały czas płyną w jedną stronę.

Jeszcze zabawniejsze (albo raczej – smutniejsze) jest to, że przez lata tak sprytnie rozmyto temat w cenach paliwa, że większość społeczeństwa kompletnie się nad tym nie zastanawia. Bo jak coś jest w litrach benzyny, a nie na oddzielnym blankiecie do opłacenia, to łatwiej to przełknąć, prawda?

I tak, pełna zgoda – skoro dochody z akcyzy będą spadać wraz z popularyzacją aut elektrycznych, to BEV-y zostaną prędzej czy później objęte jakimś nowym podatkiem. Można to będzie nazwać "opłatą infrastrukturalną", „składką na rozwój elektromobilności” albo jeszcze bardziej kreatywnie – w końcu w tym państwo jest wyjątkowo innowacyjne. I wtedy, jak słusznie piszesz, przypomnę sobie Twoje słowa.

Ale na dziś: to, że fiskus już planuje, jak opodatkować przyszłość, nie usprawiedliwia patologii teraźniejszości. System, w którym płacisz kilka razy za to samo – tylko w różnych opakowaniach – może być świetny dla budżetu, ale dla obywatela to nadal jest zwyczajne nabijanie w butelkę. I to w biały dzień.

A inna sprawa, że nikt tak naprawdę nie ma jak zweryfikować, jak i czy te pieniądze z podatków są w ogóle wydawane na drogi. Transparentność budżetu? To brzmi jak science fiction.
 

nabrU

Moderator
A inna sprawa, że nikt tak naprawdę nie ma jak zweryfikować, jak i czy te pieniądze z podatków są w ogóle wydawane na drogi. Transparentność budżetu? To brzmi jak science fiction.

A to już jest kompletnie inny temat i chyba nie na to Forum
 

Ev3

Pionier e-mobilności
najpierw płacisz podatki, z tych podatków budowane są drogi, a potem… płacisz jeszcze raz, żeby z tych dróg korzystać.
A kto i na jakiej zasadzie miałby płacić za ich utrzymanie, jeśli nie korzystający?
 

piotrpo

Pionier e-mobilności
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że opłaty drogowe od lat są ukryte w akcyzie na paliwo. Nie trzeba mieć doktoratu z finansów publicznych, żeby to ogarnąć. Ale szczerze? Nie zmienia to dla mnie zupełnie nic, jeśli chodzi o absurd całej sytuacji.
Próbujesz się doszukiwać jakiejś sprawiedliwości w podatkach, a sprawa jest prosta jak drut. To jest jak ściepa na flaszkę. Albo się uda uzbierać, albo nie kupisz flaszki.
BEV zostaną obciążane jakimś nowym podatkiem
Oprócz funkcji przychodowej (więcej kasy w budżecie), podatki mają też funkcję regulującą. W przypadku motoryzacji, ogólnie rzecz biorąc samochody stały się zbyt łatwo dostępne i korzystanie z nich jest zbyt tanie. Spodziewam się wprowadzenia zwiększonych opłat od "posiadania". Czy to coroczny podatek drogowy, czy akcyza na zakup, albo drastyczny wzrost opłat za parkowanie.

e nikt tak naprawdę nie ma jak zweryfikować, jak i czy te pieniądze z podatków są w ogóle wydawane na drogi
Akurat drogi w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmieniły się bardzo. Do tego stopnia, że narzekanie na ich stan, czy dostępność, to głównie kwestia przyzwyczajenia.
 

daniel

Señor Meme Officer
Podatek drogowy był kiedyś osobną opłatą. Konieczną, celową daniną na rozbudowę dróg i ich utrzymanie. Aby uprościć system i uzależnić opłatę od ilości przejechanych km wprowadzono go do ceny paliw. Przy przyroście elektryków, prędzej czy później zostanie wprowadzony. Tym bardziej, że nasze elektryki teoretycznie bardziej niszczą drogi (są cięższe) i wymuszają zmiany infrastruktury drogowej (np. przebudowę barier energochłonnych).
Gdyby rzeczywiście policzyć wpływ na infrastrukturę to ciężarówki musiałyby płacić praktycznie za cały koszt utrzymania dróg.
Zakładając, że niszczenie drogi jest zależne od czwartej potęgi masy pojazdu oraz pierwszej potęgi ilości przejechanych kilometrów i uwzględniając liczebność poszczególnych typów pojazdów w Polsce wyszło mi takie coś:

1753350075536.png


Może i elektryk płaciłby 3x więcej niż spalinowy, ale to i tak są grosze w porównaniu z tym co z drogami robią ciężarówki, które a) mają ogromną masę, a do 4 potęgi to już w ogóle, b) robią dużo kilometrów.
Jako masę brałem DMC, więc może to ciut niesprawiedliwe dla ciężarowych, ale zakładam, że większość czasu jeżdżą załadowani.

Link do zweryfikowania założeń:

Aż tak się nie zagłębiałem czy są dokładne, ale masa robi swoje i wiele się nie zmienią.
 
Top