aczkolwiek ta dyskusja dała mi do myślenia że być może faktycznie zbyt szybko jeżdżę .. już jest pozytyw.
Mogę Panu powiedzieć ciekawostkę: pobiłem kiedyś rekord trasy z Poznania do Warszawy. Nie powiem, w jakim czasie pokonałem ten dystans, ale spaliłem calusieńki zbiornik paliwa, 90 litrów (V8, 4.2 litra, wolnossące). Ostatnie kilometry się turlałem, żeby dojechać.
Gdy dotarłem do domu, nie byłem w stanie wysiąść z samochodu. Okazało się, że plecy i ramiona miałem tak napięte, że mogłem unieść tylko rękę od łokcia w dół. To efekt stresu, konieczności utrzymywania ciągłej gotowości, żeby móc szybko zareagować na manewry innych kierowców.
Spałem później przez ponad 12 godzin, zakwasy miałem dobre kilka dni. Wtedy uznałem, że przegiąłem, nie mówiąc o wydaleniu jednym strzałem grubo ponad 400 złotych.
Teraz, gdy jeżdżę elektrykami, czasem jestem zły, że muszę się zatrzymać na ładowanie co 2-3 godziny. Ale wie Pan co? Te przerwy okazują się ważne. Zamiast dojeżdżać do celu, walić się do łóżka i przesypiać resztę dnia, normalnie funkcjonuję do wieczora. Żeby było zabawniej: kiedy pokonuję ten dystans dizelkiem, uważam, że "lepiej mi się jedzie, bo nie muszę się zatrzymywać". Mimo tego, że wiem, że u celu będę odpływał ze zmęczenia.
Czytałem w komentarzach na Elektrowozie podobne świadectwa innych kierowców, więc domyślam się, że te odpoczynki co 2 godziny to nie jest wcale taka głupia i bezsensowna sprawa
Panie Łukaszu z ciekawości ile czasu powinienem jechać tą droga z maksymalnymi prędkościami i czy te ok.10km/h szybciej o których pisałem trafiłoby w punkt?
Skasowałem już te obliczenia. O ile dobrze pamiętam, wyszło mi, że żeby przejechać zadaną trasę w podanym przez Pana czasie, na autostradzie należałoby utrzymywać średnią ~132 km/h, a od Warlubia do Mielna około 84 km/h. Teoretycznie obie te liczby pasują do licznikowych 140 km/h i 90 km/h, ale to są wartości _średnie_. Tymczasem na autostradach jest ruch, na pozostałym odcinku są miasta...
Reasumując: albo "nadgania" Pan na autostradzie, albo tnie Pan dość ostro w pozostałej części. Nie wiem, które stwierdzenie jest prawdziwe, ale też zdarza mi się tamtędy jeździć i na pewno dam Panu znać, kiedy będę ruszał i poproszę wtedy o zwrócenie uwagi na mój samochód. Bo mam wrażenie, że już raz czy dwa mnie Pan tam wyprzedzał
Może ktoś się nakręca .. ja staram się nakręcić tą dyskusję i pokazać inny punkt widzenia. Pamiętajcie chodzi o ograniczenie prędkości o 10km/h a nie o to ile czasu jadę nad morze.
Rozumiem ideę IEA, bardzo mi się spodobało, że Pan Michał postanowić zadać to pytanie publicznie. Zagłosowałem na "nie", bo tak jak Pan nie jestem zwolennikiem obniżania limitów (ale wiem, że przy 140 km/h na niepustej autostradzie człowiek już zaczyna się trochę napinać). Wydaje mi się, że zabory sprawiły, że Polacy mają sporo wrodzonej przekory, więc zmiana przepisów mogłaby zniweczyć nasze dobre chęci. Jestem zwolennikiem działania pozytywnego, np. kampanii uświadamiającej ludziom, że gdy zwolnią, ich portfele skorzystają, a Putin będzie zgrzytał zębami.
No i last but not least: nie wiem, na ile takie obniżenie maksymalnej szybkości naprawdę wpłynęłoby na sumaryczną konsumpcję paliw w Polsce. Być może lepsze byłoby namawianie ludzi, żeby testowali skutery i czterokołowce zamiast jeździć samochodami?
Myślę, że w tym ostatnim się zgadzamy. Chyba brakuje nam informacji, gdzie konsumuje się najwięcej paliw, a to jest punkt wyjścia do szukania oszczędności.
Ps. Dziś pierwszy raz w życiu się cieszyłem, że ktoś komuś rozwalił statek
Last edited: