Już trochę czasu minęło od mojej podróży powrotnej, niestety dopiero teraz udało mi się zebrać i co nieco napisać. Wnioski ogólne (zaznaczam, że moje subiektywne – każdy jeździ inaczej) mam takie, że najlepsza taktyka na podróż to: wyruszyć z pełną baterią po ładowaniu AC w nocy, następnie przejechać ok. 300km i potem robić postoje co 180-200km, zjeżdżając każdorazowo do okolic 5% baterii po czym ładować do 60-65% i dalej w kółko to samo. Tak sobie zamierzyłem i w ogólności mi się to sprawdziło. Wiadomo, czasem trzeba zmodyfikować plan, bo stacje nie zawsze są tam, gdzie bym chciał i jest to pewien kompromis w stylu "teraz naładuje się dłużej, żeby później nie musieć wjeżdżać w jakieś miasteczko". Okazjonalnie można doładować do 80% jeśli stop ma miejsce z obiadem i wtedy można przejechać na tym 250km. Nie robię globalnego planu na całą podróż, ale po prostu na każdym ładowaniu siadam do apki i wybieram kolejny postój + wyznaczam jakieś stacje rezerwowe w okolicy (żeby choć było jakieś 50kW parę km dalej w razie czego). Ładując zakładam margines bezpieczeństwa 20km, tzn. jak planuję przejechać np. 180km do stacji to ładuję tak, żeby pokazywało 200km zasięgu. I potem w drogę.
Po zaplanowaniu stacji w telefonie wbijałem ją w nawigację pokładową Kii, żeby robiła przygotowanie baterii. Z tego co kojarzę powinna się wtedy pokazywać taka ikonka na wyświetlaczu jak do urządzeń na płytę indukcyjną (cewka), ale nie zauważyłem jej w trakcie jazdy. Natomiast w statystykach konsumpcji mocy auto wykazało, że na przygotowanie baterii poszły jakieś procenty, więc faktycznie coś tam w tle robił. Zauważyłem też lepsze krzywe ładowania, tzn. nie miałem przypadku utknięcia na 40-50kW, lecz zwykle te 70-80 trzymał, potem spadał do 60kW. Nazwałbym to „znośnym” tempem, na więcej nie mogę liczyć i też wiedziałem to kupując samochód. Po prostu taka obserwacja, że odpowiednio zarządzając podróżą i informując o planach samochód da się te kilka kW zyskać, co ma duże znaczenie dla tego modelu.
Z ciekawostek to w trasie jeden raz zrobiłem próbę dojechania do stacji na absolutnych resztkach (choć powiedzmy że wyszła mi trochę niechcący – tzn. tak czy inaczej ją chciałem zrobić, ale okazało się, że bateria schodzi nieco szybciej i pod sam koniec przykleiłem się do zestawu ciężarowego aż do samego zjazdu 😊). Na stacji pokazało mi że został 1% baterii i 2km zasięgu. Nie wiem co się dzieje w zakresach ujemnych, na razie nie będę tego sprawdzał. Poza alarmami i informacją o ograniczeniu mocy auto jechało raczej normalnie, tzn. cały czas dało się utrzymywać prędkość "trzycyfrową". Jak by nie patrzeć - wyszło pomyślnie. Przy okazji krzywa ładowania była potem całkiem przyjemna, bo aż do 25% baterii trzymał 80kW, co jest dla mnie świetnym wynikiem.
Z uwagi na posiadaną kartę Shell Recharge dość korzystnie wychodziło mi ładować się na stacjach właśnie Shella, gdy tylko była taka okazja (to nie jest lokowanie produktu, tylko moja własna obserwacja

). Odwiedziłem też Ionity kilka razy i wcale nie były to najdroższe ładowania, jak się okazało. Niestety stawki na Kia Charge są niekiedy wysokie, jest to pewna cena wygody za dostęp do olbrzymiej sieci i jedną wygodną fakturę na koniec, co ma dla mnie pewne znaczenie.
Podsumowując całą podróż to jadąc „tam” zrobiłem w trasie 10 ładowań, a „z powrotem” zamknęło się w 8. W obu przypadkach wyruszałem na 100%. Progres wynika z zyskanego doświadczenia i lepszego planowania. Jeśli będę ją musiał przejechać ponownie – nie mam żadnych obaw.