Dzisiaj byłem z wizytą u mokrych foczek w Helu. Końcówka półwyspu, to taka fajna droga, dość wąska, dość kręta. Wracając natknąłem się na jakieś tam BMW i chyba najechałem kierownikowi elektrykiem na wacka. Co prosta (czyli jakieś 200m realnie w okolicach końca półwyspu) gaz w podłodze i ucieczka. Co zakręt hamulec i jakieś dziwne manewry, bo skręcaniem tego nazwać nie można. Zakręty się kończą, siedzę mu na zderzaku i znowu w długą. Nie grzałem, nie ścigałem się. Było trochę wilgotno i chciałem się pobawić w zakrętach, ale żadne tam Kubicowanie, czy Hołkowanie, czysta zabawa w szukanie dobrej linii jazdy + trochę zabaw stabilnością samochodu, bo przy śliskiej nawierzchni można to robić przy relatywnie niskich prędkościach (w tym przypadku ~w ramach ograniczeń). Ale OK, fajnie, że dawał w palnik na nielicznych prostych, przynajmniej robił miejsce do normalnej jazdy.
W zakrętach prowadzenie BMW absolutnie koszmarne. Wejście w zakręt od wewnętrznej, zmiana toru jazdy w trakcie pokonywania zakrętu.
Dla wyobrażenia, droga wygląda tak:
Find local businesses, view maps and get driving directions in Google Maps.
www.google.com
Kawałek dalej jest trochę prostych, które na szczęście są poprzecinane szykanami. Nic wielkiego, przewężenie takie, że większością samochodów można pojechać prosto, nie zmieniając toru jazdy. Wystarczy jakieś tam wyczucie rozmiarów pojazdu. Przytulasz się do prawej krawędzi jezdni, mijasz wysepkę dla pieszych i lądujesz na prawej krawędzi jezdni bez jednego skręcenia kierownicy. No ale kierwonik bawary nie miał wyczucia i traktował te miejsca jak jakiś OS. Cały czas piszę o normalnej drodze, z paroma zakrętami, z których żaden nie stanowi samodzielnie wyzwania.
Godzinę później bmw znalazła się zapewne na obwodnicy Trójmiasta, chwilę później na A1 i domyślam się, że "RWD jest dla prawdziwych kierowców, a na autobanach nie ma ograniczeń".
Parę dni wcześniej, na innej kaszubskiej trasie jadę sobie normalnie - obszar zabudowany ~50, koniec obszaru zabudowanego dynamiczne zwiększenie prędkości do 90 i dalej normalna jazda. Za mną jakieś podupadłe A3 1.9TDI, limitowana wersja GWE. Co wiocha siada mi na zderzaku, bo nie po to kupił audi, żeby 50 jeździć przez wioski. W końcu z poczuciem wyższości udało mu się mnie wyprzedzić, oczywiście obszar zabudowany, jakieś przejścia, skrzyżowania i sadza z wydechu.
Wyprzedza, następnie zjeżdża na prawy i pas i zaczyna hamować(powoli, ale do prędkości 90kmh)
Rozsądnie, bez szaleństw, wyprzedzamy sadzomiota, i wracamy do jazdy na tempomacie 120-130kmh
Akcja jak wyżej, kopiuj wklej.
Przypomniało mu się, że ON drogi, albo pasażerka zaczęła krzyczeć, że za szybko, albo co tam. Stawiam, że to niestety skutek braku umiejętności panowania nad prędkością pojazdu. Mam wrażenie, że grupa ludzi, którzy nie wiedzą ile jadą, ile mogą w danym momencie jechać i nie mają pojęcia do czego jest ten duży wskaźnik za kierownicą jest dość liczna. Widać przy każdym fotoradarze. Ograniczenie do 70, ale fotoradar i zwalniają do 49, mijają słupek i sadza z rury.