Wracając do tematu wątku:
Jak powiedziałem tak zrobiłem, właśnie przyjechałem na narty niedaleko Flachau w Austrii, wyszło ok 1100km, czas jazdy w nocy ok 9h, z 3 postojami na siku i 1 postojem na tankowanie całość wyszła poniżej 10h. Srednia razem z postojami (nie wyłączałem silnika) 117km/h.
Niestety wszystko to w ICE. Auto Toyota Sienna 3.5l V6 benzyna 298KM. Samochód wielkości małego domu z Cx =0.30 a więc niezłym wsp. oporu jak na tak wielkie auto.
Pogoda najwredniejsza jak się da, deszcz całą drogę, wiatr do 70km/h albo czołowy albo z prawej, spalanie 11.5l, jedno tankowanie ok 3 minuty na automatycznej stacji w Pojsdorf (polecam, bo tanie paliwo 1.569€/l).
Więc co tu mówić, elektryki prawdopodobnie NIGDY przez najbliższe 20 lat nie dadzą takiego komfortu podróżowania, w tych warunkach chcąc utrzymać 130km/h musiałbym co 2h stawać na ok 25m, a biorąc pod uwagę masakryczne warunki pewnie i częściej.
Jako przeciwnik orków dołożyłbym nawet te 3-4h dodatkowo do jazdy (40%! czasu dłużej), ale tylko wtedy gdy za moje masakryczne podatki infrastruktura pozwalała by mi na szybkie ładowanie na trasie bez potrzeby żadnego planowania i obawy czy czasem nie zajadę a tam ładowarka trup.
Więc teza wątku sprawdza się też dla wielkiej benzyny: o niebo szybciej i chyba nawet taniej.
Złośliwie wywołuje
@paradox: ciągle się nie opłaca.
Aha, taka ciekawostka: przez wredną pogodę trzymałem prędkość w przedziale 125-140 gdzie się dało, ale wyprzedzałem 99.9% samochodów na trasie, w tym BWM
@Teslowychopak. Chyba te ceny paliw wszystkich docisneły, nawet Warszawskie słoiki muszące się pokazać że ich stać na BMW.