Piszesz o tym, że nie każdy może pozwolić sobie żyć wolniej, no zgadza się - lepiej zapierniczać jak dziki osioł przez życie na złamanie karku a nie czerpać z niego radość i przyjemność. Albo jesteś bardzo młody albo jeszcze nie rozumiesz co w życiu jest najważniejsze.
Time is money
Naprawdę głupio rozmawia się z kimś kto wyciąga argumenty z pupy i nie potrafi liczyć.
Otóż różnica nie będzie wynosiła 30 minut tylko 13 minut. Do tego zakładasz, że jedziesz po kompletnie pustej autostradzie ze stałą prędkością. W normalnym świecie tak nie ma a szczególnie w PL - wystarczy kilka pojazdów które jadą trochę wolniej albo wyprzedzających się TIRów i średnia prędkość przy ~120km/h zaczyna spadać szybciej niż przy 110km/h - różnica w czasie dojazdu maleje do 10 minut albo i nawet mniej.
Zawsze doliczam dodatkowo ok. 15 minut właśnie na wypadek jakichś przeszkód po drodze. Stąd dołożenie pół godziny, bo przygody mogą być też podczas ładowania.
Poza tym przyjąłem średnią V=120 z uwzględnieniem maks dopuszczalnej 140 na autostradzie
Teraz dobrze się zastanów co zrobisz z tymi 10 minutami tygodniowo, żeby podnieść swój standard życia.
Wolę przeznaczyć to np. na rekreację, a nie tracić na drodze. Poza tym nigdy nie będzie to 10 minut, bardziej 20 w tym konkretnym przypadku. Trzeba liczyć z pewną górką
Odpowiedz sobie na pytanie czego dokonasz z tym czasem (którego nie możesz zsumować bo masz go raz albo dwa razy na tydzień), że będziesz mógł za kilkanaście lat powiedzieć, że warto było jeździć 120km/h zamiast 110km/h mimo tego, że Twoje dziecko/rodzic/małżonek (wybierz to na którym najbardziej Ci zależy) pożyło 2 lata krócej.
Zobaczymy...
Spójrz też na to, że następnym pokoleniom może przez Twoją "wygodę" żyć się nieporównywalnie gorzej - mniej zasobów, migracja i inne skutki globalnego ocieplenia.
Z tym jesteśmy jakieś 30 lat spóźnieni i nie da się tego nadrobić w 10 lat
Piszesz, o podnoszeniu standardu i że trzeba jakoś żyć a z drugiej strony zakładasz, że cały czas będziesz siedział w bloku z PRLu bez parkingu. Po co w takim razie gnasz i ciśniesz? Przecież taki standard można utrzymać żyjąc bardzo lekko i przyjemnie bez żadnego przemęczania się i pośpiechu.
Stwierdzam fakty. Albo Ty sam "zapier....sz" albo ktoś "za....ala" dla Ciebie. Żeby jednak doprowadzić do tego, by ktoś to robił dla Ciebie, sam musisz długo "zap....alać" dla kogoś.
Nie zakładam, że będę mieszkał tak cały czas, ale nie wiem jaka będzie sytuacja za kilka lat. Ale przy obecnych cenach nieruchomości biorę pod uwagę, że może pozostać mi mieszkanie do remontu w starym budownictwie..
Bez sensu tracić czas na rozmowę z Tobą bo sam siebie oszukujesz. Przyjmujesz z góry pewną tezę bez wcześniejszego zbadania całego tematu (a nawet jeśli badałeś to postanowiłeś zignorować niektóre aspekty a innym przyznałeś nadmierną wagę). Przy takiej próbie obrony nie do końca logicznej tezy musisz cały czas naginać fakty albo założenia żeby tą tezę obronić.
Ciekawe, podobne wrażenie mam odnośnie do użytkowników elektryków...
Stwierdzam, że elektryki mi nie pasują, dostaję odpowiedź, że moje wymagania są za wysokie...
To tak jakbym stwierdzał, że nie pasuje mi rower, bo wożę czasem większe gabaryty, więc szukam vana lub duże kombi, a dostaję odpowiedź "do rowera możesz dokupić przyczepkę lub bagażnik i czasem się pomęczyć, bo nie jeździsz tak codziennie"
Próbujesz z nas robić idiotów ale nie wychodzi Ci to, za to doskonale robisz idiotę z siebie.
Sorry, ale tylko idiota się będzie oburzał stwierdzając, że ktoś chce z niego zrobić idiotę i stwierdzał, że oponent robi z siebie idiotę.
Dla każdego innego to będzie po prostu swobodna wymiana zdań i prezentowanie swojego punktu wiedzenia. Bez oceniania oponenta.