Wracając trochę do tematu. Rozumiem rekomendację autora, że na taką trasę on by pojechał spalinowym autem ale w moim przypadku dla mnie to zupełnie nielogiczne/nieopłacalne.
Staram się zrozumieć gdzie mam błąd myślowy bo mam w garażu jedno auto: Model Y. Pomijając fakt, że jest to jedno z niewielu aut, w którym mi się dobrze i wygodnie siedzi i jeździ, pomijając fakt że Model Y jest jednym z najbezpieczniejszych aut. To skąd mam wziąć ten mityczny spalinowy samochód?
Opcja nr 1. Mam go wynająć to zapłacę dodatkowo za samochód i za paliwo. Dodatkowo albo muszę go odebrać z wypożyczalni, albo dopłacić za dostarczenie pod dom i odbiór spod domu. Mieszkam w bloku gdzie nawet zaparkować nie ma gdzie więc kolejny problem. Dodatkowo muszę zapewne wziąć coś z segmentu premium bo jak mam robić kilkaset kilometrów to chcę aktywny tempomat i asystenta pasa ruchu. Czyli płacę grubą ratę leasingową za Model Y, płacę grube ubezpieczenie OC/AC/NNW itp itd żeby na wakacje dodatkowo jeszcze sobie zapłacić za nieprzyjemność pojechania zajechanym, śmierdzącym fajkami w środku klekotem?
Mój mózg już zupełnie nie ogarnia tej alternatywnej opcji jak w zeszłym roku pojechałem z Warszawy do Krynicy, w 4 osoby, z 4 snowboardami i ubraniami dla 4 osób na 10 dni i bez boksu dachowego. Do którego auta by się to zmieściło z oferty wypożyczalni? Wypożyczalnia zapewni mi też boks dachowy jeżeli auto będzie za małe? No ale z boksem to nie powinienem przekraczać 120 km/h bo zazwyczaj takie rzeczy nie są homologowane powyżej 120km/h. Często są tylko do 100km/h. Na wyjeździe w Krynicy nie odśnieżałem samochodu bo używałem ogrzewania postojowego, to w aucie z wypożyczalni bym co drugi dzień musiał auto odśnieżać i skrobać? To jest ta oszczędność czasu i pieniędzy którą miałby mi dać spalinowy samochód? No i jak w góry to tylko 4x4 więc auto z wypożyczalni też musi mieć 4x4.
Opcja nr 2. Kupić jakiś na własność, wynająć miejsce w garażu na drugie auto, opłacić ubezpieczenie, dwa komplety opon, serwisowanie i nie wiadomo co jeszcze tylko dlatego, żeby raz lub dwa razy w roku zaoszczędzić godzinę na ładowarce i 100zł? Pomysł jeszcze głupszy niż opcja nr 1.
Jakaś opcja nr 3? Sprzedać elektryka przed wyjazdem, kupić spalinowy pojechać, wrócić, sprzedać spalinowy i kupić elektryczny?
Niewiem, może jestem zbyt biedny żeby to do mnie dotarło i tylko przypadkowo było mnie stać na Model Y.