Consigliero ID.3 1st

consigliero

Posiadacz elektryka
Faktem jest że się nie zapalił, ale w ramach rekompensaty teściowa która pojechała na grób męża i syna do Żywca, w sobotę rano zadzwoniła do żony. Ja cię nie chciałam denerwować telefonem ze szpitala, żona zripostowała w podobnym stylu. Leży w szpitalu bo podczas wizyty się wywróciła i złamała kość łonową, sześć tygodni leżenia. Coś mnie tknęło i zadzwoniłem kiedy się to wydarzyło, oczywiście też w piątek. Teściowa swoje lata już ma i martwi nas co będzie po tych sześciu tygodniach w łóżku. Auto było wczoraj na oględzinach, w Krakowie zaproponowano mi wizytę pod koniec maja, zmieniłem zgłoszenie na bezpośrednie do ubezpieczyciela sprawcy. Warsztat ma umowę z wartą i już czeka na mnie chyba niro, najważniejsze że elektryk i że większy niż city go, żona jeździ na tylnej kanapie w poprzek.
 

Łukasz Bigo

Pionier e-mobilności
Członek redakcji
Faktem jest że się nie zapalił, ale w ramach rekompensaty teściowa która pojechała na grób męża i syna do Żywca, w sobotę rano zadzwoniła do żony. Ja cię nie chciałam denerwować telefonem ze szpitala, żona zripostowała w podobnym stylu. Leży w szpitalu bo podczas wizyty się wywróciła i złamała kość łonową, sześć tygodni leżenia. Coś mnie tknęło i zadzwoniłem kiedy się to wydarzyło, oczywiście też w piątek. Teściowa swoje lata już ma i martwi nas co będzie po tych sześciu tygodniach w łóżku. Auto było wczoraj na oględzinach, w Krakowie zaproponowano mi wizytę pod koniec maja, zmieniłem zgłoszenie na bezpośrednie do ubezpieczyciela sprawcy. Warsztat ma umowę z wartą i już czeka na mnie chyba niro, najważniejsze że elektryk i że większy niż city go, żona jeździ na tylnej kanapie w poprzek.

Dużo zdrowia dla Żony i Teściowej. Bardzo współczuję.
 

consigliero

Posiadacz elektryka
Wróciliśmy ze zlotu w GaPa, jakiś czas temu, auto zostawiłem i syn używał ale na 2 dni przed przyjazdem naładował do 80% i zostawił nie podpinając do walboxa, ja trzymam zawsze pod prądem jak stoi. Cały nasz wyjazd na zlot był tym razem bardzo ciekawy, nie jeździliśmy zbyt dużo przez ostatnie 3 sezony, ale przed wyjazdem zrobiłem serwis po którym dodatkowo zrobiłem całe zawieszenie a słabe opony miały być zmienione na zlocie. Przed samym wyjazdem sprawdzam ciśnienie w kołach i z tyłu musiałem sporo dołożyć ale przeszedłem nad tym do porządku dziennego. Zapakowani na kamping ruszyliśmy ze wsi i wieczorem byliśmy pod niemiecką granicą na Szumawie. Niestety nie sprawdziłem ciśnienia w oponach co mogło mieć kluczowe znaczenie dla dalszej wycieczki. Było ciepło to zmieniłem tryb jazdy na szybki i pognaliśmy autostradami w kierunku Garmisch. Na wysokości lotniska w Monachium straciłem płynność jazdy i zjechałem na parking który szczęśliwie się pojawił, wcześniej wydawało mi się że dochodzą jakieś lekkie stuki z okolic tylnego koła. Miałem zamiar zakołkować przebicie ale na wierzchu były już druty a opona była gorąca, znaczy się musiałem tracić ciśnienie i jechać dłuższą chwilę na coraz mniejszym. PZU stanęło na wysokości zadania, prawie stanęło, laweta dotarła po 4 godzinach ale nie było opcji transportu na miejsce zlotu (124km) bo Niemcy mają inne zasady, mógłbym dostać taki transport na koniec weekendu, to według nich transport planowany. W serwisie BMW o oponach nikt nie słyszał mieliśmy szczęście że o 16.05 ktoś jeszcze tam był, bo pracują do 16, to był czwartek. Laweciarz obdzwonił znajome warsztaty, w jednym była szansa na używkę i był nawet wybór w rozmiarach, jedna 120/17 druga 180/17. Ta druga nie miała szansy wejść na felgę, dojechaliśmy na 120/17 a facet zainkasował 100 EUR i jeszcze musiałem koło odkręcać i zakładać. Przekonałem też PZU że musimy czekać do soboty na założenie nowych opon co skutkowało opłaceniem hotelu w Garmisch. Po zmianie opon dwa razy pytałem jakie ciśnienie dali 2,5 i 2,9 czyli takie jak trzeba, wieczorem z ciekawości sprawdziłem i było 2,55 oraz 1,95 i teraz myślenie czy się pomylił czy błąd w montażu. Rano w sobotę przed jazdą w kierunku domu, w teorii miała być Chorwacja, Albania podjeżdżam do stoiska metzelara i relacjonuję sytuację, przedstawiciel firmy mówi źe to niemożliwe, pomyłka jest wykluczona, pokazuję mu filmik z pomiaru ciśnienia które dobiłem do właściwej wartości i rano było ok, co raczej świadczyło w mojej ocenie o ludzkim błędzie. No ale on mówi że to niemożliwe po czym patrząc na mój zestaw opon znajduje dodatkowy błąd, z przodu założyli oponę do nowszego modelu 120/19 zamiast 110/19, już nic nie mówił więcej tylko motocykl wylądował ponownie na podnośniku. Wziął od nas adres mowiąć że chce nam coś przysłać w ramach rekompensat. Pojechaliśmy w kierunku Timmelsjoch ale na wysokości fernpass motocykl zaczął stukać i dziwnie się prowadzić, pomyślałem że znowu coś spieprzyli ale badanie organoleptyczne nie potwierdziło jakiś widocznych braków. Przejechaliśmy z tym stukaniem przez Fernpass i na drugiej stronie zatrzymaliśmy się ponownie badając stan tylnego koła, nie znalazłem problemów. Z tym stukaniem przejechaliśmy dalej i 40 km przed przełęczą zatrzymaliśmy się ponownie, tym razem sprawa się wyjaśniła, wylał się olej z przekładni kątowej a sama przekładnia była gorąca. To nie wyglądało dobrze, telefon do PZU mamy ostanią opcję, powrót na lawecie do domu, telefon do mechanika i diagnoza, może łożysko, może wał napędowy i rada że najgorsze już się stało możemy próbować jechać powoli. Patrząc na mapę znalazłem serwis w Bolzano, albo w Brixen i dobre opinie. Byliśmy najwolniejszym motocyklem na tej drodze, dojechaliśmy na bazę którą zrobiliśmy w Andriano jakieś 10 km od serwisu. W niedzielę pojechaliśmy autobusem zobaczyć Bolzano i w poniedziałek rano byliśmy jednymi z pierwszych pod drzwiami serwisu, pierwsze wrażenie było pozytywne, mechanik już pracował przy motocyklach. Pan z serwisu nie bardzo chciał się zająć ale po wysłuchaniu opowieści i prośbie aby zobaczyl, wziął kluczyki. Wrócił z pozytywną wiadomości, źe to łożyska, byłem zdziwiony ale się ucieszyliśmy że tak tanio się wykpiliśmy. Potrzebował dwa dni na logistykę i naprawę, aby nie tracić czasu, wypożyczyliśmy motocykl w tym przypadku nie mieli GS tylko RT ale nie wybrzydzaliśmy. Ruszyliśmy na podbój Stelvio, w końcu nowe doświadczenie z innym motocyklem, niestety musiałem się troche nauczyć jeździć, przed przełęczą jak mi zgasł podczas ruszania to mialem duży kłopot aby ponownie ruszyć ale w końcu się udało, wymyśliłem że ten motocykl wymaga brutalnego traktowania gazem i to pomogło. Gdy zdobyliśmy Gavia pass to odebrałem telefon z serwisu i okazało się że oprócz łożysk padła przekładania a to oznaczało że będzie drogo, pytanie było czy robić. Po zastanowieniu decyzja była robić bo jeszcze nigdy się nie zdarzyło aby wracać motocyklem na tarczy, zawsze wracaliśmy z tarczą. W środę udało się odebrać motocykl około 14 godziny rozliczyliśmy się i pojechaliśmy przez Dolomity w kierunku Słowenii zatrzymując się na nocleg w San Pietro di Cadore. Rano ruszyliśmy w kierunku szeroko pojętego Adriatyku ale kręcąc się po Słowenii którą bocznymi drogami okazała się całkiem duża, widząc że czas ucieka a temperatury nie sprzyjają jeździe zmieniliśmy plan na jazdę w kierunku domu i od Węgier miało być już autostradą. W ten dzień wyszło nam 580 km licząc do 21 gdy dotarliśmy do miejscowości Letanya. Wykupiłem winietkę i rano ruszyliśmy w kierunku Budapesztu, przed jazdą popatrzyłem co słychać w aucie i wyglądało że wszytko jest ok. Podczas jazdy minęliśmy dwa karambole i udało nam się jakoś przecisnąć do przodu, wszystko w temperaturze powyżej 30 stopni, najwyższa zanotowana to 37,5. W Koszycach skończyły nam się szybkie drogi, za Preszowem odbiliśmy na 545 w kierunku Bardejowa i przez Tarnów dotarliśmy do domu na wsi. Samochód stał niepodpięty, gdy wziąłem kluczyk z domu i się zbliżyłem do niego usłyszałem charakterystyczne plimp a na wyświetlaczu pokazał się żółty trójkąt oraz znaczek wieszaka jak go nazywam, czyli auto z wykrzyknikiem. Pojawiła się też informacja że napęd elektryczny nie działa prawidłowo i udaj się do serwisu. Na razie musieliśmy jeździć, serwis przyjął informację do wiadomości i mieliśmy się tym zająć jak auto trafi na naprawę. Udało się to zrobić w sobotę miód tego dnia jeździmy małą Skodę, z obiecywanego Niro nici, bo tamto auto ma dalej problemy serwisowe. W poniedziałek udało się uzyskać informację że moje obawy okazały się słuszne i będzie kolejny moduł do wymiany. Wę wtorek zadzwoniłem do Rybnika, ale pan Andrzej z serwisu z Mielca był szybszy i już umówił termin na 12 sierpnia, strach się bać co będzie dalej. Mimo wszystko dalej jestem z auta zadowolony ale zaczynam się obawiać przyszłości. Pożyjemy zobaczymy.
 

Attachments

  • IMG_2598.png
    IMG_2598.png
    3,8 MB · Liczba wyświetleń: 15
  • IMG_2025.png
    IMG_2025.png
    3,8 MB · Liczba wyświetleń: 17
  • IMG_4521.jpeg
    IMG_4521.jpeg
    749,8 KB · Liczba wyświetleń: 17
  • IMG_4528.jpeg
    IMG_4528.jpeg
    430,8 KB · Liczba wyświetleń: 14
  • IMG_4447.jpeg
    IMG_4447.jpeg
    427,9 KB · Liczba wyświetleń: 13
  • FullSizeRender.jpeg
    FullSizeRender.jpeg
    650,9 KB · Liczba wyświetleń: 15
  • IMG_4677.jpeg
    IMG_4677.jpeg
    300,1 KB · Liczba wyświetleń: 15
  • IMG_4694.jpeg
    IMG_4694.jpeg
    624,7 KB · Liczba wyświetleń: 14
  • IMG_4705.jpeg
    IMG_4705.jpeg
    645,8 KB · Liczba wyświetleń: 13
  • IMG_4899.jpeg
    IMG_4899.jpeg
    419 KB · Liczba wyświetleń: 14

Belkot

Posiadacz elektryka
NIestety ale motocykle BMW to badziewie. Tylko Japonia. Sam jezdze od 17 lat i nigdy nawet najdrobniejszej awarii. No moze poza padnietym alternatorem w Hondzie VFR ale dojechałem do domu na akumulatorze kolegi.
 

consigliero

Posiadacz elektryka
NIestety ale motocykle BMW to badziewie. Tylko Japonia. Sam jezdze od 17 lat i nigdy nawet najdrobniejszej awarii. No moze poza padnietym alternatorem w Hondzie VFR ale dojechałem do domu na akumulatorze kolegi.
A ile przejechałeś tą Japonią ?
 

Belkot

Posiadacz elektryka
Wiedziałem ze bedzie foch bo uzytkownicy BMW tacy są. Byłem w Rumunii, w Monaco i na lazurowym wybrzeżu. Przejechałem Chorwacje, polskie morze wielokrotnie oraz Słowacje i Czechy. Na Węgrzech tez klika razy pod namiotem. Krótszych jedniodniowych wycieczek tak do 400 km nawet nie zlicze. Dodatkowo mam drugi motocykl torowy którym jezdze po europie na torach. Obracam sie w towarzystwie mocno motocyklowym i jedyne problemy o których słyszę pochodzą te od uzytkowników BMW. Kosz sprzegłowy, wał kardana to chyba juz specialnie projektowane są zeby padły. Co ciekawe w niemczech są na to akcje serwisowe w Polsce radz sobie sam. Problemy z elektroniką np czujnik ABS sie zabrudził? Dajmy błąd ze potrzebny serwis i po zgaszeniu juz nie odpalisz. Scigacze na torach? NIe jeden juz wyjebał w trawe bo pompa abs przestała działac i hamulce stracili, nie mowiac juz o zacierajacych sie silnikach (BWM S1000RR). Z japonskich przejedzilem Suzuki, Honde, kawaski i Yamahe.
 
Top