Tak czytam Twe wypowiedzi i widzę oczami wyobraźni pryszczatego nastolatka, wojownika klawiatury który ma zero doświadczenia ale wszystko wie...
Bez obrazy.
Bo przypadków pewnie każdy ma sporo osób, które przecież potrafią... Mój znajomy menadżer potrafił, aż nie przejechał przez barierki bramce w autostradzie i nie rozwalił Lancera w pył. Mojego tatę mama uratowała, chwytając za kierownice, kiedy w trasie zasnął. Obaj utrzymywali dokładnie to samo, co Ty - że oni potrzebują 3 godziny snu, że się nie męczą w trasie. To jest zawsze do pierwszego razu, chociaż czasem i ten pierwszy raz nie pomaga.
Mnie jazda w opór nudzi, zwłaszcza autostradą. Jak kiedyś po Rawie Blues z Katowic do Poznania wracałem - na nogach od 8.00, o ok. 1 w nocy wyjechaliśmy. Wiadomo, trochę inny przypadek, bo nie przespałem się przed trasą, ale postojów na tej w sumie krótkiej trasie miałem luzem 10 - przy temperaturze w pobliżu zera stopni robiłem pajacyki, żeby się rozbudzić, bo byłem jedynym w aucie z prawem jazdy.
Zmęczenie działa jak alkohol. Pewnie na procentach też da się jeździć bezpiecznie i nie jeden umie. Normy i średnie statystyczne służą jednak do wyznaczania pewnych standardów. I wg mnie zdrowym standardem jest robić przerwy w trasie częściej i zdecydowanie nie jeździć nocą takich długich tras. Przy tym nie mogę wykluczyć, że jesteś jednostką nienormatywną, która ma 2 litrowy pęcherz, mózg jak po kokainie na zawołanie, a snu potrzebuje 3 godziny. Bo jeśli po 3 godzinach ruszasz na narty, to chyba tak musi być.