Podpowiadam: latałem z takimi maluchami (i dalej latam, mam małą córkę) w nocy, żona i dzieciaki śpią bezproblemowo w nocy, zajeżdżamy na miejsce nad ranem, ja drzemka 3h regeneracji wystarcza i na narty. Nieraz tak robiłem i super wszyscy wypoczęci - w nocy pusto, jazda spokojna i szybka.
Miałem taki czas, że pracowałem w systemie 10-4. 10 dni w delegacji, 4 w domu i jeździłem sam 800 km w jedną stronę. Czyli co dwa tygodnie 2x800 km. Nie powiedziałbym, że 3h spania wystarczy do regeneracji. Wiele razy było tak, że powieki opadały, dziękowałem VAGowi za Lane Assist i musiałem zjechać na najbliższego MOPa na drzemkę 10,15, 30 minut. Potem w domu spałem ile się dało, ale zawsze następny dzień po jeździe był beznadziejny. Niby jest normalnie, ale czuję się jakbym zdychał.
Raz tak jechałem z dzieckiem i żoną. Właśnie dlatego, żeby dziecko spało. Zatrzymaliśmy się na granicy jak dziecko jeszcze nie spało. Potem zostało jeszcze 600 km. Nie dałem rady przejechać całej trasy, a miałem wtedy chyba 28 lat i doświadczenie w długich trasach. Żona musiała mnie zmienić.
Teraz mam takie dni, że siedzę przed kompem do pierwszej albo drugiej w nocy, potem rano wstaję o wpół do 7 i też czuję, że w porównaniu do normalnego spania to jestem wrakiem człowieka i kiepsko się myśli.
Ale chętnie bym sobie taką trasę walnął, żeby przypomnieć sobie stare czasy.
Zaczynam podejrzewać u Ciebie jakieś dopalacze jeśli po całonocnej jeździe i 3h spania jesteś wystarczająco wypoczęty na następny dzień. Chyba, że śpisz jeszcze przed jazdą. To może trochę pomóc. Serio, jesteś jakimś outlierem w tym zakresie, żeby nie przespać nocy i następnego dnia normalnie funkcjonować. Powinieneś się do jakichś komandosów zapisać. A może byłeś?