Dlatego do pewnego czasu będą ICE nówki, potem tylko używki i jak będziesz trwał przy swoim to będziesz zmuszony jeździć pewnie z ograniczeniami i do tego drożej, oraz starym autem.
Nie jestem przeciwnikiem elektryków, wręcz przeciwnie.
Wg mnie te samochody powinny być jednak substytutem a nie suplementem aut spalinowych.
Oznacza to, że skoro auta spalinowe pozwalają robić dalekie dystanse, to tego można wymagać też od elektryków.
O ile można dyskutować o tym, czy istnieje realna potrzeba 800-1000 km, o tyle wymagania, by auto zrobiło ponad 300 km autostradą bez względu na warunki pogodowe i obciążenie, co odpowiada mniej wiecej 2,5 godzinie jazdy, a potem naładowało się w 15 minut na dalsze 2,5 godziny jazdy, to nie jest jakieś wygórowane wymaganie, tylko zgodne z tym, co się zaleca - 15 minut przerwy co 2-2,5 godziny jazdy.
Przy czym żeby też to były modele w przystępnej cenie, których póki co brakuje.
To tak jak byś chodził w dresie po ulicy bo wygodny, miły i ulubiony choć wypierdziany. Nikt tego nie Ci nie broni.
Piszesz ciągle o tym co każdy tu wie o spalinowkach.
Miałem z?? 25? 2.. ? osobówek ICE i trzy elektryki, a Ty opisujesz stację benzynową i procedury tankowania?
Nie wiem czy tu jest ktoś kto zaczynał jazdę od EV?
My wiemy i o tym i o tamtym Ty tylko o tamtym.
PS. Dobrze, że są elektryki przypominające do złudzenia spalinowki, wielu będzie łatwiej się przestawić. Tesla itp wymaga więcej.
Tu nie tylko napęd ale i obsługa jest inna.
Opisuję procedurę tankowania dla porównania, jako polemikę z tym, że czas na stacji paliw jest czasem straconym, bo przecież tyle czynności trzeba zrobić, są skompilowane procedury, a auto elektryczne "ładuje się samo". Jakby nie było tu też żadnej procedury, a auto samo wpinało się do ładowarki lub w trasie nie trzeba było podjeżdżać pod ładowarkę.
Jeżeli ktoś ma dom z garażem, PV na dachu i stać go na zakup auta w cenie mieszkania (bądź płacić komuś równowartość kilku tysięcy miesięcznie za możliwość użytkowania), to elektryk jest idealny dla niego.
Jeżeli chodzi o moje konkretne warunki, mniej kombinowania i wygodniejsze dla mnie jest podjechanie raz na kilka tygodni na stację paliw, poświęcenie tych 10 minut i problem z głowy. Przy okazji nie muszę liczyć każdego przejechanego km.
Z drugiej strony, może tankowanie auta spalinowego dla kogoś to rzeczywiście czynność bardzo skomplikowana. Jeżeli są ludzie, którzy są zaskoczeni zapaleniem się rano rezerwy paliwa, bo dzień wcześniej nie zauważyli, że wskaźnik paliwa zbliża się do czerwonego pola lub twierdzą, że w aucie elektrycznym nie trzeba wymieniać płynu hamulcowego, bo auto prawie w ogóle nie używa hamulców...