Tak w temacie wypadków przy dużej prędkości:
- Kubica w Kanadzie w 2007 - uderzył w ścianę pod kątem 75 stopni z prędkością około 300km/h. Przeżył, bo to bolid F1, no i jest sportowcem którego wytrenowane ciało inaczej zareagowało na przeciążenie 28g w momencie uderzenia niż u zwykłego Kowalskiego
Ja mam wywalone na to, że jakiś "gniewny" się zabije. Tak działa ewolucja. Bardziej się martwię o siebie.
Żadne systemy bezpieczeństwa w autach nie są projektowane dla prędkości wyższych niż maksymalnie dopuszczalne. Nie ma czegoś takiego jak jazda "szybko ale bezpiecznie".
Systemy bezpieczeństwa są projektowane pod testy. Testy są wykonywane przy prędkości 50km/h. Wszystko co się dzieje poza scenariuszami testów to loteria, bo nikt tego nie sprawdził.
Przy prędkościach rzędu 200, ba nawet 160-180 kontroli nad autem w innym kierunku jak prosto praktycznie nie mamy, wydarzy się cokolwiek na drodze i pozamiatane - nie mamy jak zareagować. A inni użytkownicy ruchu, zmieniając pas i widząc daleko za sobą światła innego auta mają prawo zakładać, że porusza się to auto z przepisową prędkością, a nie 100km/h szybciej.
Dokładnie. Jadąc autostradą bez limitów nie mogę tak zakładać. Jadąc autostradą z dopuszczalną prędkością 140, mam prawo zakładać, że wyprzedzając tir'a z prędkością 140 nie pojawi mi się na zderzaku szybki i wściekły znikąd. Nie żeby autostrady i ruch na nich był naszym największym problemem, ale dość głośna była ostatnio autostradowa kolizja pomiędzy BMW i KIA.
Głośna była sprawa z Warszawy gdzie skręcający w lewo wjechał pod nadjeżdząjące z naprzeciwka z dużą prędkością auto (130km/h na ograniczeniu do 50km/h). Efekt: winnym uznano kierowcę który przekroczył prędkość a nie tego który nie ustąpił pierwszeństwa.
Kiedyś sądy dość prosto podchodziły do takich spraw. Wymusiłeś - twoja wina. Pojawiło się więcej możliwości ustalenia prędkości po wypadku. Biegli, monitoring i sądy zaczęły brać pod uwagę, że w pewnych przypadkach to przekraczający prędkość jest winny. Kojarzę sprawę o potrącenie pieszego, który wszedł na czerwonym pod samochód, a oberwał kierowca, bo zamiast przepisowych 50 jechał wg. ekspertyzy ponad 70.
I nie uważam przekraczania prędkości na autostradach za największy problem na naszych drogach. Dużo groźniejsze jest np. nie zachowanie ostrożności na przejściach dla pieszych, a widzę takie sytuacje bardzo często (wyprzedzanie, omijanie, jazda na pałę bez widoczności przejścia, bo akurat autobus zasłania. I kompletny brak umiejętności przewidywania kłopotów. Nie wiem czy można tego uczyć. Z tego co wiem, w UK jedna z części egzaminu, to film, na którym w czasie rzeczywistym należy wskazać groźne sytuacje wymagające szczególnej uwagi, typu pieszy blisko krawężnika, dojeżdżający do skrzyżowania samochód itp. Na ile skuteczne jest takie szkolenie - nie wiem.