Czytałem wywiad z panem Piasecznym z postu @OldSeb . On zwraca uwagę na taką niby dość oczywistą rzecz - opinia publiczna skupia się na dużych medialnych tragediach jak ta z Matczakiem, żółtą RSką, skoszeniem przystanku autobusowego przez jakiegoś ściganta, zabiciu jakiejś rodziny przez naćpaną laskę. Robi się krzyk, politycy się odgrażają, sprawa cichnie i jest jak było. Tymczasem te tragedie są statystycznie nieistotne (z całym szacunkiem dla ofiar). Problem leży w pozostałych 2 tysiącach zabitych w ciągu roku, bo ktoś jechał trochę za szybko, bo trochę przegiął i miał pecha.Jak duża tragedia musi się jeszcze wydarzyć żeby to zmienić?
Nawet w tym wątku koncentrujemy się na prędkości i może używkach sugerując, że jak nie będzie pijanych i jeżdżących dużo za szybko, to problem będzie rozwiązany, a tak nie jest. Wyprzedzanie na pałę, wymuszenia pierwszeństwa, nieprawidłowe zachowanie wobec niechronionych uczestników ruchu - to są rzeczy kompletnie pomijane.