Jak wprowadzali obowiązkowy ABS to też był lament, że wydłuża on drogę hamowania, producenci mówili, że podniesie to cenę samochodów itd. Teraz nikt nie narzeka, nawet jak ESP jest obowiązkowy.
Z tą różnicą, że ABS nie wyręcza kierowcy, a jedynie go wspomaga. Dla przeciętnego kierowcy nie ma różnicy czy jest ABS czy też go nie ma, dopiero w skrajnych warunkach dostrzega się jego obecność.
Z ESP podobnie, ale większość modeli ma możliwość jego czasowego wyłączenia.
Te układy nie wymagają przestawiania się na nie, po prostu są i czuwają. Interweniują dopiero w sytuacji podbramkowej.
Samochody elektryczne inaczej się "tankuje", trwa to dłużej a na pełnym "baku" przejedzie się krócej. Nie da się tego przeoczyć, zwłaszcza mieszkając w bloku bez garażu.
Kurcze dlaczego nikt tak nie narzekał jak wprowadzali normę Euro4, 5, 6, czy teraz Euro7,
Przecież były narzekania. Na dpf-y, gpf-y, adblue, komplikowanie osprzętu, downsizing...
Dalej to trwa, bardzo dużo ludzi twierdzi, że najlepsze silniki były w latach 80-90 ub w, bo proste, trwałe, tanie w naprawie.
tylko każdy uwziął się na zakaz sprzedaży nowych ICE po 2035 roku.
Bo to zakaz. Nie namawianie, tylko zakazywanie. I bez zakazu wielu ludzi by kupiło BEV, ale gdy sami uznają, że im to odpowiada, a nie dlatego, że musieli to zrobić nawet jeśli im nie pasuje.
Sam rozważam zakup BEV, ale uważam, że jest jeszcze za wcześnie i nie tylko cena zakupu ma znaczenie.
Kwestie, które budzą na razie moje wątpliwości:
- sieć ładowarek
- czas ładowania
- dostęp do punktów ładowania w budownictwie wielorodzinnym bez dedykowanego garażu
- degradacja baterii i możliwość prostej jej naprawy
- opracowanie sposobu na szybkie i trwałe ugaszenie auta podczas pożaru.
Czekam na rozwój rynku wtórnego i jak sprawdza się napęd elektryczny w KILKULETNIM aucie z przebiegiem ok. 100-200 tys km.
Wtedy będzie można stwierdzić, czy to właściwy kierunek, czy wręcz przeciwnie.