Jest kontynuacja historii człowieka z Niemiec, który niedawno odebrał niebieskie auto w którym tylko drzwi i zderzaki nie mają wad lakierniczych. Podpinam zdjęcia dla tych co nie czytali wcześniej. Podczas odbioru na miejscu pięknie został spisany protokół. Wszystkie wady zostały zaznaczone naklejkami, opisane i obfotografowane, tak typowo po niemiecku. Nikt na tym etapie nie zakwestionował z Tesli tych uwag. Człowiek ostatecznie samochód odebrał i pojechał do domu. Następnie Tesla wezwała go z powrotem do Centrum Serwisowego w Hanowerze (gość ma godzinę w jedną stronę), aby oceniono wady w obecności lakiernika. Po wizycie, wady lakieru zostały potwierdzone i gość wrócił znowu do domu bez żadnej decyzji, bo koszt naprawy samochodu przekracza 5000 EUR i decyzję musi podjąć centrala Tesli. Czyli był już dwa razy i nic nie uzyskał. W najlepszym wypadku czeka go trzecia wycieczka. Dobrze, że w jedna stronę ma godzinę, a nie trzy. Do ponownego lakierowania są belki dachowe, błotniki, klapy bagażnika, progi wewnętrzne i zewnętrzne, wymiana krzywo wklejonego dachu, itp… Dzwoniąc do warsztatu malarskiego powiedziano mu, że Tesla nie przejmuje się tymi błędami w produkcji, ponieważ większość klientów nie narzeka…
Czy po tych wszystkich zabiegach, jeśli naprawa dojdzie do skutku, ten samochód nadal można nazwać fabrycznie nowym, czy raczej refurbished i powinien być tańszy?
Druga myśl. Niemcy widać, że są dużo słabiej zorganizowani niż Polacy. U nas od teraz każda jedna Tesla przed wydaniem przechodzi szczegółowy przegląd i wszystkie wady są usuwane, a tam sprzedaż trwa od długiego czasu i taka amatorszczyzna… Przecież te statki z samochodami z US płyną kilka tygodni, mogliby je po drodze domalować 🙂