Niniejszym prezentuję wyniki mjego totalnie nieprofesjonalnego testu zużycia energii przez TM3PHL w warunkach skrajnie odmiennych od warunków testowych ADAC

. 80% swoich przebiegów robię po mieście, a konkretnie po Poznaniu, głównie w godzinach szczytu. Dla tych co nie wiedzą, to Poznań plasuje się w ścisłej czołówce zakorkowanych miast w Polsce. Ja mieszkam w takim miejscu, że w którą stronę bym się nie ruszył, to albo za chwilę stoję w korku, albo jadę w gęstym stop and go. Chyba najgorszy możliwy profil do jazdy. Ponieważ lubię dynamikę jazdy autem, to jeśli pojawi się gdzieś okazja, to staram się skorzystać z tego co oferuje to auto. Bez przeginania pały, ale zdecydowanie nie jestem typem praktykującym jazdę "o kropelce". Dodatkowo, skoro mam takie możliwości, to nagrzewam sobie auto przed każdą jazdą, tak żeby wsiadać do ciepłego i nie marznąć. Klimatyzacja cały czas aktywna i ustawiona na 20,5 stopnia. Nie obserwowałem do tej pory zanadto zużycia energii, tym bardziej, że i tak kosztowo jazda wypadała tak na oko 3-4 razy taniej niż moim poprzednim autem benzynowym(ładuję się głównie w domu, bez fotowoltaiki, 1 kWh 1,02 pln brutto). Od kiedy zrobiło się chłodno, zwróciłem uwagę, że jakoś zdecydowanie szybciej ubywa energii i z ciekawości postanowiłem to sobie sprawdzić. Ponieważ jestem starej daty, posłużyłem się metodą szeroko stosowaną w spalinówkach - lejemy do pełna, jedziemy do rezerwy, lejemy znowu do pełna, dzielimy litry przez kilometry i mamy dosyć dokładną wartość spalania. Różnica taka, że naładowałem auto od 30% do 70% i pojeździłem znowu do 30%. Ilość energii naładowanej odczytałem z teslowskiego WC, czyli jeśli dobrze rozumiem jest to ilość pobrana z sieci łącznie ze stratami na ładowarce pokładowej w aucie. Pobrana i zużyta podczas jazdy wartość to 32 kWh. Wg komputera Tesli, średnie zużycie z tego ładowania wyniosło 198 Wh/km. Brzmi nieźle jak na opisane powyżej warunki. Tylko że przejechałem ... 110 km. Zużywając 32 kWh - wg komputera 22kWh. Czyli 290 Wh/km wyssało z baterii. Wiem, że Tesla na ekranie podaje zużycie stricte na jazdę, ale różnica jest naprawdę solidna. Czy wynika ona tylko z grzania auta ? Czy może popełniam gdzieś jakiś błąd w obliczeniach ?. Żeby sprawa była jasna - nie płaczę tu krokodylimi łzami, że drogo, bo wg mnie to nadal relatywnie tanio w porównaniu do ICE w takich warunkach. Do tej pory mówiłem wszystkim, że 100 km po mieście kosztuje mnie zimą 20-22 pln. Ale wychodzi na to, że nieźle im nakłamałem