Nawet jeżeli, to nie ma tam napięcia przed podłączeniem wtyczki więc pod tym względem jest bezpieczniej niż przy podłączaniu prostownika do podładowania akumulatora. Zresztą tam na klemach może nieźle zaiskrzyć.
Te wytyczne niestety bierze pod uwagę nie minister, ale firma administrująca nieruchomością, kiedy złoży się wniosek o pozwolenie na gniazdo ładowania w garażu.
Te wytyczne nie są obowiązującym prawem. Mają dokładnie taki sam status, jak wydrukowany post z forum. To, że ktoś, być może będzie się na nie powoływać - jasne. Zresztą nawet temu gostkowi z filmu wyrwało się, że to żadne przepisy, tylko napisali sobie książkę, którą teraz PSP będzie straszyć rzeczoznawców i firmy ubezpieczeniowe, a której treść jest tak tajna, że nawet nie może jej pokazać na slajdach.
Ryzyka pożaru samego EV raczej nie biorą pod uwagę, w końcu po coś auto ma homologację, przeglądy i dopuszczenia. Chyba że w zarządzie wspólnoty znajdzie się jakiś fundamentalista ... ale to inna historia.
Instalacje i urządzenia elektryczne mają już dawno swoje normy. Masz wallboxa z jakimś tam certyfikatem CE, masz instalację pod której projektem ktoś się podpisał, ktoś ją wg. tego projektu wykonał i ma działać w sposób bezpieczny i się zepsuć w sposób bezpieczny. 16A potrafi pociągnąć byle grzejnik elektryczny złożony po taniości przez Chińczyka i nikt jakoś nie wpada na pomysł pisania wytycznych ppoż dla pomieszczeń w których używasz przenośnych urządzeń grzewczych. Wpadnie ci coś metalowego do środka i masz napięcie na blaszanej obudowie izolowanej od podłoża plastikową/gumową nóżką.
W garażu podziemnym na ileś tam stanowisk, już teraz musisz mieć instalację alarmową, gaśniczą (spryskiwacze), drzwi przeciwpożarowe z samozamykaczami, oddymianie, podział na strefy z wrotami ognioodpornymi, oddzielenie od części nadziemnej.
Podchodząc z dobrą wolą do takich prac interesuje mnie odpowiedź na jedno pytanie: czy w przypadku garażu podziemnego, w którym ładuje się EV konieczne jest użycie innych zabezpieczeń przeciwpożarowych niż do tej pory.
Włączając mojego wewnętrznego Polaka - grupa kolesi napisała książkę, chce ją sprzedać i p....i, że to jest "nowe prawo", tymczasem jest to jedynie zbiór dobrych (być może) praktyk. Moją nieufność podsyca fakt, że prowadzący ten webinar typ, jest równocześnie prezesem firmy, która na takich potencjalnych regulacjach może zarobić, bo akurat zajmuje się sprzedażą tego, co ma być wymagane. Widząc coś takiego, mój wewnętrzny chłop pańszczyźniany zaczyna krzyczeć "złodzieje".