Problem w tym, że stare spalinowe palą się z powodu niesprawności technicznej, januszy przerabiających instalację elektryczną, pakujących większe bezpieczniki niż powinny być "bo się przepalały". Przetarty wężyk czy ocierający przewód też się do tego zalicza, dlatego jak coś gdzieś wisi nieprzymocowane to diagnosta nie podbije dowodu (dlatego na przegląd zawsze jeżdżę z kompletem trytek w razie czego). Jak się zagląda pod maskę częściej niż raz na rok to się wyłapie że coś gdzieś wycieka albo wisi. A ciekawe jak sprawdzić czy w baterii elektryczka się nic złego nie dzieje. System elektroniczne niby są, ale to i tak nie zapobiega spontanicznym pożarom. Na wsi obok działeczki pobudował się sąsiad, który ma fotowoltaikę ale nie na dachu tylko na stojaku w ogrodzie, ma auto elektryczne które parkuje w blaszaku obok wjazdu, a w garażu w bryle domu stoi spalinowy. Może jest paranoikiem albo coś, ale fakty są jakie są.
Ps. właściciele tedeiczków z wami walczą, bo i wy walczycie z nimi popierając strefy czystego transportu, akcja budzi reakcję, a każdy kto się z wami nie zgadza jest botem